Miorsz/Bielowski i pierwsze zburzenie Krakowa

Pierwszym, który zdobył i zniszczył Kraków miał być Aleksander Macedoński zwany Wielkim. Stało się to tuż po objęciu przez niego tronu, czyli w 336 r. p.n.e.. Polscy historycy z reguły traktują tę opowieść jako bajkę lub co najwyżej legendę. Był jednak naukowiec, który w XIX w. poważnie zajął się tym przekazem. Miał więcej szczęścia od współczesnych nam dziejopisarzy, bowiem dysponował niezniszczonymi jeszcze źródłami. Dla Augusta Bielowskiego taką podstawową opowieścią o polskim antyku była kronika Miorsza.

Los największego wodza Starożytności miał się spleść już na początku jego kariery z największą królową Lechitów/Lęchitów. Jednak bezpośrednio nie spotkali się, bowiem Wanda (Węda) miała pokonać wodza Langara, wysłanego przez Aleksandra na podbój Lechii. To wojska jego Agryanów na widok królowej wojowniczki poddały się, a nie później dopisani Alemanowie. Kolejne intrygujące zapisy dotyczą następcy władczyni – Lestka I Złotnika. Opowiadała o tym zaginiona kronika Miorsza. Do tego, miorszowe „Dzieje Lęchitów i Polaków” miały szczęście jeszcze przed tajemniczym zniknięciem trafić do rąk rzetelnego historyka.

Kronika Miorsza

August Bielowski napisał, wydaną w 1850 r. we Lwowie, książkę „Wstęp krytyczny do dziejów Polski”. Oświadczył w niej, że miał kronikę Miorsza w swoich rękach, a ona sama powstała w oparciu o jeszcze starszą „Kronikę Lęchicką”, która w XIX w. już była zaginioną. Zgodnie z ustaleniami Bielowskiego, Miorsz żył w Polsce na początku XI wieku, wkrótce po śmierci Chrobrego, którego też mógł znać. Był prawdopodobnie Anglosasem, który trafił do Polski „kiedy to za wpływem Rуху żony Mieczysława II łatwo było obcemu przed rodakami osiągać najwyższe dostojeństwa. Nie był on ich niegodny, jako człowiek uczony, dowcipny i niepospolitą biegłość w języku łacińskim posiadający; musiał też mieć w narodzie zasługi i poważanie, bo się śmiało w obronie wygnanej królowej odzywa, a pomimo burz jakiemi się wówczas Polska zatrzęsła, widzimy syna jego Roberta kasztelanem sieradzkim, a wnuka jego takoż Roberta krakowskim biskupem”. Miorsz wskazany został przez polskich heraldyków jako pierwszy posiadacz herbu Korab.

Bielowski ustalił, że Miorsz zaczął pisać swoją kronikę przed rokiem 1055. Opierał się przy tym na dwóch podstawowych źródłach – kronice starożytnych Lęchitów i rocznikach polskich, które wynajdywał w klasztorach. Kronika Lęchitów obejmowała dzieje od króla lechickiego Kraka, ok. 400 lat p.n.e., do czasów cesarza rzymskiego Trajana, czyli do II w. n.e.. Roczniki polskie zaczynały się od czasów średniowiecznego cesarza Arnolfa. Przy okazji odkrywania tych okoliczności powstania dzieła Miorsza Bielowski zauważa, że okres antyczny tej opowieści odpowiada dziejom Ilirów i Daków, i podkreśla: „Ale dzieje ilirodackich Lęchitów były istotnie staremi naszych przodków dziejami; zbliżało je z pomiędzy wszystkich Słowian najwięcej do Polaków to, że właśnie naszemu to narodowi, w nadwiślańskich i nadbałtyckich już siedzibach stare imię Lechów dostało się, i nikt nie wątpił, że jesteśmy ich potomkami”.

Zgodnie z tym założeniem Bielowski szeroko porównuje przekazy Greków i Rzymian o Getach (czyli Ilirach i Dakach, a więc Lęchitach) z informacjami przekazanymi przez Miorsza, ale także np. Wincentego Kadłubka. Jednocześnie demaskuje nieporozumienie szerzone do dziś przez polskich historyków, że kronika Miorsza to kronika Dzierzwy, która powstała wieki później. We „Wstępie krytycznym…” Bielowski precyzyjnie opowiada jak doszło do pomieszania Kroniki Miorsza z innymi (zwłaszcza przypisanej Dzierzwie) w późniejszych jej wydaniach rękopiśmiennych, jak i drukowanych. Kolejne wydania edytorzy wzbogacali rocznikami albo dopiskami innych kronikarzy. Tymczasem Bielowski dysponował tekstem tej kroniki, kończącym się na czasach Kazimierza Odnowiciela. Ten egzemplarz nie dotrwał do naszych czasów, a zachowały się tylko wersje „wzbogacone”, z dopisanymi wydarzeniami już po śmierci Miorsza. Kto i kiedy zniszczył właściwą kronikę Miorsza, jak i dlaczego – możemy się tylko domyślać.

Dzieje ilirodackie, czyli lęchickie

Tożsamości Ilirów, Daków-Getów i Traków ze Słowianami dowodzi wybitny włoski lingwista Mario Alinei. Tożsamość ta wynika również z materiału archeologicznego, wskazującego na tysiąclecia cywilizacyjnej wspólnoty – choćby Maszkowice lub Trzcinica. Także dociekania genetyków są jednoznaczne. W końcu są zapisy polskich i ruskich (np. Długosz, Nestor) kronikarzy o pochodzeniu Słowian z krain naddunajskich, opisanych przez Greków i Rzymian jako ziemie Ilirów, Traków i Daków. Historia iliryjska jest po prostu częścią dziejów lęchickich. Można więc polskie kroniki konfrontować z dziełami Greków i Rzymian, mając świadomość, że ich przekazy o Ilirach, Trakach, Dakach i Getach dotyczą Lechitów/Lęchitów/Lęhów.

Pierwszym wodzem powszechnie znanym klasycznym historykom, który zmierzył się z Lęchitami miał być Filip Macedoński, ojciec Aleksandra. Ponadto Bielowski stwierdza, że Scytowie – w przekazie Justyna za Trogiem Pompejuszem – to Geci iliryjscy i Lęchici. Panował nad nimi Krak, a w jego Rzeczpospolitej byli też Trybałowie. Najpierw Filip pokonał Scytów, ale kiedy próbował wrócić do Macedonii, to właśnie – podlegli Krakowi – Trybałowie pokonali ojca Aleksandra. Filip został ciężko ranny oszczepem w biodro, ostrze przebiło go, a następnie jego konia, który zdechł. Na początku Macedończycy myśleli, że król zginął, ale poźniej odnaleźli go rannego. Wszystkie łupy zdobyte na Scytach stracili. Jednym z dowodzących armią macedońską podczas tej wyprawy był młody Aleksander. Nie sposób ustalić jak naprawdę nazywał się król scytyjski (lęchicki) zapisany przez starożytnych Greków pod imieniem Ateas. Mógł być niesławnym, młodszym synem Kraka, który walczył z „macedońskim smokiem”, a który później sam został wypędzony po odkryciu jego zbrodni bratobójstwa. Po nim nastała Węda, która nie chciała poddać się Langarowi i płacić danin Aleksandrowi.

Nie od razu Kraków zburzono

W czasach ekspansji macedońskiej królowa Węda/Adea/Libusza miała władać krajami przez Greków zaliczanymi do północnoiliryjskich. Jednak – jak sam Bielowski zauważa – nikt ze starożytnych nie określił jak daleko na północ owa Iliria sięgała. Po prostu nie wiedzieli jak daleko sięgają dziedziny Lęchitów. Kraków na pewno nie był poza zasięgiem tego horyzontu nieznanego Grekom.

Miorsz tak pisze o wyprawie Aleksandra na Północ: „Wysławszy zaś nieprzeliczone wojska aż do Polski, wkracza sam tyłem do Morawy, poprzedzony od usłużnych sobie Panonów: szeroko rozwija szeregi swych zastępów, i zagarnąwszy zwycięsko krakowską i sieradzką ziemię, mury obliczone na wieczność zrównywa z ziemią, miasta obraca w perzynę i rozorawszy solą posypać każe. Wtedy to gród Graka po raz pierwszy został zburzony”.

Bielowski w swoim komentarzu rozumie Panonow jako Peonów, jako bezpośrednich sąsiadów Mecedończyków, sugerując pomyłkę Miorsza. Jednak przytacza też przekaz Appiana, że Peonowie i Panonowie to jedno, a sam Appian też opisał przebieg uderzenia Macedonów na Bramę Morawską. Ponadto Panonię należy lokalizować na całej nizinie środkowodunajskiej i nic dziwnego, że mogła z jednej strony sąsiadować z Macedonią, a z drugiej z Morawami. Dziś to w przybliżeniu Serbia, Węgry i Wołoszczyzna. Stąd opis Miorsza (za starożytną kroniką lęchicką lub Appianem), że Panonowie w sojuszu z Aleksandrem torowali jego wojskom drogę przez Bramę Morawską – nie budzi moich zastrzeżeń. Dlatego podchodzę krytycznie do niewiary Bielowskiego w sprawie przekazu Miorsza o zdobyciu Krakowa w trakcie tej kampanii Aleksandra. XIX-wieczny historyk nie dowierza tym informacjom i stwierdza, że lichnicki (lęchicki – jak sam tłumaczy) Carantas nie mógł być grodem Kraka. Tłumaczy, że inny starożytny dziejopis Aryan napisał o grodzie zniszczonym przez Macedończyków w kraju Getów jako położonym zaledwie „o trzy ćwierci mili od Dunaju”. Nie podał jednak nazwy tego grodu ani nie zrobił tego żaden inny historyk grecki lub rzymski – przyznaje Bielowski. Nie ma więc dowodów na to, że to błyskawiczne zwycięstwo nie było zaledwie pierwszym na drodze Aleksandra do stolicy Lęchitów. Później Wielkiemu już tak dobrze nie szło i nadworni kronikarze nie opisali dalszych losów wyprawy. Wiadomo jedynie, że zza Dunaju król macedoński wrócił dwukrotnie ranny i musiał w ojczyźnie poskramiać buntowników, którzy chcieli przejąć jego tron, bo rzekomo miał polec. Czyli blietzkrieg to nie był 🙂 Zresztą i Bielowski w swojej analizie zauważa, że bitwy Aleksandra Wielkiego były – delikatnie mówiąc – różnorodnie opisywane. Jakby tego było mało, to zdobyczy terytorialnych Aleksandra za Dunajem historia nie odnotowała.

Przez lisi podstęp złotnika

Jednak idol zdobywców miał zburzyć Kraków. W tym momencie wkracza zmyślny złotnik. Wymyśla podstęp – wykonuje atrapy błyszczących zbroi, rozmieszcza je na manekinach wokół obozowiska Macedończyków, co wzbudza ich zapał wojenny. Wyciągnięci z fortu najeźdźcy wpadają w zasadzki Lęchitów, którzy przebierają się w stroje poległych i potęgują zamieszanie, z którego Aleksander ucieka poraniony i upokorzony. Miorsz napisał: „Ledwie w końcu podstęp odkrywszy, wyszedł Alexander z niewielą wojska bez sławy. Odtąd zaniechano już więcej domagać się opłat i danina ustała.” Następnie Lestek został mianowany księciem, a dopiero później królem – „wskutek cnót okazanych”.

Mury obliczone na wieczność

Gdzie są pozostałości krakowskich murów zniszczonych na rozkaz Aleksandra? Tym powinni zainteresować się archeologowie, a dokładniej państwo polskie, bo badania zapewne muszą kosztować. Jednak nie na takie cele nasi rządzący wydają góry banknotów. A są tropy świadczące o masowym wydobywaniu od niepamiętnych czasów bloków skał w Krakowie i jego okolicach. Warto na początek zapoznać się z ustaleniami dr. Franca Zalewskiego:

NA RYSUNKU: Aleksander Wielki, ŹRÓDŁO: Internet Archive Book Images

 

Jeśli masz ochotę – zapisz się na ukazujący się raz w tygodniu newsletter informujący o nowych wpisach na naszym blogu. Wystarczy przysłać e-mail z hasłem NEWSLETTER w tytule na adres: rudaweb.pl@gmail.com

RudaWeb

Komentarze: 39

  1. Słowiańskie puzzle
    Wyniki badań genetycznych z ostatnich lat jednoznacznie wskazują, że historia Słowian jakiej nas nauczano jest niepełna, żeby nie powiedzieć – nieprawdziwa. Jest poprzeinaczana na gruncie XIX-wiecznej nauki bezkrytycznie zapatrzonej wyłącznie w dokonania Europy Zachodniej. W efekcie wielowiekowych przemilczeń, zaniedbań, a bywało, że i celowego niszczenia świadectw słowiańskich odziedziczyliśmy obraz naszej historii w postaci ogromnej ilości rozsypanych okruchów. W dodatku większości, nawet nie wiadomo ilu, brakuje i niemożliwe już jest zebranie całego ich kompletu – zwłaszcza najstarszych fragmentów. Genetyczne ustalenia obudziły nasze nadzieje na częściowe odtworzenie naszej, zapomnianej historii. Budzi to ogromne emocje – to zrozumiałe. Niestety zbyt emocjonalne podejście do tego zagadnienia już prowadzi do niepotrzebnego zacietrzewienia. Temperatura dyskusji utrudnia wymianę poglądów i w efekcie zamiast pomóc w ustalaniu faktów utrudnia ten proces, a nawet może go uniemożliwiać. Myślę, że gdybyśmy mniej napastliwie komentowali nawzajem swoje opinie to łatwiej odtworzymy najbardziej prawdopodobny scenariusz naszych dziejów. Wyrażajmy śmiało swoje opinie, ale nie sekujmy tych, których zdanie jest odmienne. Jeżeli odnosimy się do innych, to nie na zasadzie „nie zapoznał się”, „nie ma zielonego pojęcia”, itd. Obraźliwych epitetów nawet nie chce mi się cytować. Słowiańskość to także kultura bycia.

  2. P. Web, Lolo, dziękuję. Ten blog jest jednym z niewielu, niestety, gdzie ważna jest siła argumentów a nie siła emocji, dlatego warto o to dbać. Nie musimy się we wszystkim zgadzać, ale powinniśmy się nawzajem szanować.
    Wracając natomiast do naszej polemiki. Panie Web, w kronice Mierzwy (za Bielowskim WKryt.) jest opis dojścia do władzy Grakcha (najpierw był wodzem – łac. capitaneum, potem królem; str. 239) różniący się od opisu Kadłubka (Grakch od razu został wybrany księciem). Świadczy to o tym, że opis Mierzwy jest jego autorską koncepcją, nie wzorowaną na wcześniejszym źródle.
    W obu kronikach są również identyczne treściowo i językowo fragmenty dotyczące Siemowita (WKryt. str. 401 i nast.) – najpierw został wodzem (łac. magister creatur militum), potem królem i nawiązujące do stworzonej przez niego organizacji wojska ( m.in. magistros militum). Natomiast wg Słownika łaciny średniowiecznej w Polsce t. II 1959 r. – pojęcia capitaneus w znaczeniu wódz zaczęto używać dopiero od XIV wieku. Jaki stąd wniosek? Tam gdzie Mierzwa przepisywał od Kadłubka zachowana została pierwotna forma językowa (magister militum), a gdzie Mierzwa dokonywał przeróbek i własnych uzupełnień to używał współczesnych dla niego form językowych (Syradie, capitaneum). Różnice te w żaden sposób nie mogą być dziełem XV wiecznym kopistów, gdyż nie dotyczą błędów literowych (najczęstszych przy przepisywaniu), nadto gdyby kopista chciał „uwspółcześnić” język to zrobiłby to w całym tekście a nie tylko w odautorskich fragmentach Mierzwy. Pomijam okoliczność, że wszystkie kopie nie różnią się w tym zakresie od siebie (capitaneum, magister militum) co świadczy o tym, że takie formy były też w dawniejszych odpisach i oryginale.
    Konkludując: przytoczone przykłady wskazują, że kronika Mierzwy w żaden sposób nie mogła powstać w XI wieku i że źródłem dla niej była kronika Kadłubka a nie odwrotnie.

    • Faktycznie, w przytoczonym przez Bielowskiego fragmencie Miorsza występuje słowo capitaneus, które w łacinie zaczęło funkcjonować w Średniowieczu, jako zapożyczenie z dialektu staroweneckiego. Odrębna państwowość wenecka datowana jest od początku VIII w. n.e, czyli ważne byłoby określenie przejścia tego terminu do łaciny literackiej na gruncie zachodnioeuropejskim. Przytoczony przez Pana słownik wskazuje wiek XIV dla Polski (!). Od kiedy termin ten mógł funkcjonować na Zachodzie – skąd Miorsz miał przybyć już z biegłą znajomością łaciny – nie wiemy. Mało tego, nie znamy wieku i okoliczności powstania odpisu/kopii, na której opierał się Bielowski. Stąd badania form językowych mogą być niepodważalnym wskaźnikiem jedynie przy pewności pracy nad oryginałem, którego zazwyczaj nie ma w przypadku wielu źródeł sprzed blisko tysiąca lat.
      Ponieważ żaden egzemplarz kroniki Miorsza nie dotarł do naszych czasów, to nie możemy nawet spróbować datowania tego jedynego, późniejszego ale zachowanego. Natomiast słuszna jest uwaga, że omawiana kronika przytacza dwustopniową karierę Kraka – jest to zgodne z tym co wiadomo o lechickich ścieżkach kariery: najpierw zostawało się wojewodą (w sensie dowódcy wojskowego), a później z tego grona można było zostać wybranym kniaziem/księciem (królem). Na to, że analizowany przez Bielowskiego tekst był najprawdopodobniej kopią wskazywać może również późniejsza niż XI wiek terminologia związana z Sieradzem. Jednak sam Bielowski zauważył nieprawdopodobieństwo najechania jakiejś „ziemi sieradzkiej” przez Aleksandra, lecz równocześnie – zdaniem XIX-wiecznego historyka – jest to ślad wskazujący na związki Miorsza z Sieradzem, o których może świadczyć kariera potomka kronikarza. To, że terminologia „sieradzka” w przytoczonym przez Bielowskiego fragmencie, jest typowa dla wieku XIII też może równie dobrze wskazywać na kolejną redakcję (kopię) z tego okresu, lub późniejszą.
      Z powodu nie zachowania formy pierwotnej, w zasadzie każde źródło z tamtych czasów można na gruncie filologicznym dowolnie podważyć, albo uwiarygodnić – dlatego ważniejsze są analizy porównawcze z innymi źródłami, najlepiej ze starszymi opisami tych samych wydarzeń.

      • W oparciu o słownik Du Cange’a ustaliłem, że forma capitaneus w Europie rozpowszechniła się w XIII wieku, co również przemawia przeciwko XI wiecznej genezie kroniki Mierzwy. Jest jeszcze jeden element: chronologia i umiejscowienie w czasie opisywanych wydarzeń. Porównując kroniki Mierzwy i Kadłubka widać, że elementy te lepiej i bardziej przemyślanie zostały ujęte u Mierzwy (fachowo opisuje to prof. Banaszkiewicz w „Kronika Dzierzwy …. str. 56-65), co w połączeniu z Pana uwagą o faktycznej dwustopniowości kariery u Lechitów wskazuje na kierunek zapożyczeń. Logicznym i bardziej prawdopodobnym jest, że późniejszy, oczytany Mierzwa skrócił rozwlekłego Kadłubka (część pradziejową o ok. 20%, a całość aż o 2/3) i poprawił ją aby była bardziej spójna chronologicznie i merytorycznie niż założenie, że było odwrotnie.

        • Dziękuję za dociekliwość. Pana ustalenie utwierdzają mnie w przekonaniu, że Bielowski nie miał w ręku oryginalnej wersji Miorsza. Jest to zgodne z realiami, o których już pisałem – kopie z kopii. Omawiany egzemplarz może być więc przepisanym w XIII/XIV w.. Nie zmienia to jednak mojej oceny dociekań Bielowskiego ws. Miorsza – powtórzę: Z powodu nie zachowania formy pierwotnej, w zasadzie każde źródło z tamtych czasów można na gruncie filologicznym dowolnie podważyć, albo uwiarygodnić…

          • Panie Web intryguje mnie jeszcze jedna kwestia. Napisał Pan „Tymczasem Bielowski dysponował tekstem tej kroniki, kończącym się na czasach Kazimierza Odnowiciela. Ten egzemplarz nie dotrwał do naszych czasów, a zachowały się tylko wersje „wzbogacone”, z dopisanymi wydarzeniami już po śmierci Miorsza.” Z czego Pan to wnosi? Nie znalazłem we „Wstępie krytycznym…” wzmianki aby istniał jakiś znany tylko Bielowskiemu egzemplarz kroniki.

          • To mój wniosek, że Bielowski miał dostęp do egzemplarza kończącego się na Kazimierzu Odnowicielu. Sam Bielowski wymienia znane mu egzemplarze, o których pisze, że są kopiami rękopiśmiennymi powstałymi w najprawdopodobniej XV w.. Jednocześnie wskazuje, że oprócz oryginalnej treści przypisanej Miorszowi, zawierają one późniejsze dopiski. Bielowski we „Wstępie krytycznym…” pisze o tym od s. 23.

          • Panie Web, chyba wysnuł Pan przedwczesny wniosek. Bielowski sumiennie opisał wszystkie rękopisy, zawierające kronikę Mierzwy, nawet kodeks Szamotulskiego, który w jego czasach był uważany za zaginiony. Gdyby istniał jeszcze inny egzemplarz, zwłaszcza różniący się objętością od innych to z pewnością by go opisał choćby skrótowo. Skoro tego nie uczynił to znaczy, że takowy nie był mu znany.

  3. Panie WEB.. Z wielkim zainteresowaniem wracam na Pana bloga i czytam kolejne wpisy a pozniej komentarze oczekujac rzetelnej wymiany argumentow na postawione tezy… Dlatego bardzo zaskoczyl mnie brak Pana reakcji na chamski wpis uzytkownika „BEZ CHWILI ZWĄTPIENIA” pod merytoryczna Pana dyskusja z TANATORem.. Wpis ten pojawil sie ni z gruchy ni z pietruchy, nikt wczesniej w tym watku „BEZ CHWILI ZWĄTPIENIA” nie obrazil ani nie zauwazylem zadnych innych podjazdow w jego strone… Pragne zwrocic uwage, ze taki wpis powinien byc przez PANA usuwany bez zadnych ostrzezej. Dopuszczanie wpisow na takim poziomie (i rowniez innych wpisow nie zwiazanych merytorycznie z tematem) dziala tylko i wylacznie na Pana szkode.

    • Nikogo nie zamierzam wy…walać, ale zastrzegam sobie uważniejszą moderację 🙂

  4. „A świstak siedzi i zawija je w te sreberka”
    Panie Web, piękna historia, tylko zupełnie nieprawdziwa.
    Nie istniała żadna XI-wieczna kronika Miorsza. Źródło do którego się Pan odnosi to w istocie XIV wieczna kronika Kronika Dzierzwy, będąca zwłaszcza w zakresie czasów przedpiastowskich skrótem kroniki Kadłubka. Absurdalność koncepcji Bielowskiego opisanej we „Wstępie…” i popełnione przez niego błędy wykazano już w XIX wieku: np. J. Bartosiewicz „O pomysłach historycznych Augusta Bielowskiego, Warszawa 1852” oraz w sposób wręcz okrutny dla AB A. Brandowski „O pomysłach lęchickich Pana Augusta Bielowskiego wobec filologii klasycznej” Kraków 1868 (pozycje dostępne w Internecie). Natomiast XIV wieczny rodowód kroniki Dzierzwy i jej zapożyczenia w sposób niezwykle kompetentny wykazał J. Banaszkiewicz w „Kronika Dzierzwy. XIV-wieczne kompendium historii ojczystej” Ossolineum 1979.
    Panie Web reanimuje Pan trupa, który nie ożyje.

    • Jakoś Bielowski ożył, a inni zaczynają dogorywanie – zwyczajne to są dzieje…

      • Bielowski ożył tylko na Pana blogu. Pan Bieszk „wsławił” się „odkryciem” kroniki Prokosza, a Pan chciałby zostać zapamiętany jako reanimator nieistniejącej XI wiecznej kroniki Miorsza? Panie Web, a gdzie Pana krytycyzm wobec źródeł? Cytuje Pan za Bielowskim „i zagarnąwszy zwycięsko krakowską i sieradzką ziemię” łac. „victoriosusque Graccoviae et Syradie provinciis subactis” (za Bielowskim WKryt. str. 307). Nie zastanowiło Pana, że w połowie XI wieku nie istniała „ziemia sieradzka” jako jednostka podziału terytorialnego, że jest to pojęcie późniejsze o co najmniej 100 lat? Że w czasie kiedy rzekomo powstawała kronika Sieradz nie był nawet grodem tylko otwartą osadą? Żaden kronikarz XI wieczny nie użyłby takiego terminu w tamtym czasie. Nadto łacińska nazwa „Syradie” jest typowa dla dokumentów XIII i XIV wiecznych np. występuje w przywilejach Władysława Łokietka z lat 1296 i 1308 dla klasztoru w Sulejowie – „in ducatu Syradie”, zapisach w Kodeksie Dyplomatycznym Wielkopolski np. Fulco Gneznens. archiepiscopus 1233 Jul. 3, in Syradia…, z 1357 r. – Marzenino villa in terra Syradie itd.
        Nawet Pana mentor Bielowski w latach późniejszych powoli zaczął się wycofywać z twierdzeń z WKryt. – MPH t. I str. 379, MPH t. II str. 145 i nast. M.in. konsekwentnie zaczął nazywać kronikarza Mierzwą i nie łączył go już w sposób kategoryczny z Miorszem rzekomym ojcem Roberta kasztelana sieradzkiego.

        • Kroniki Miorsza nikt ne musi dziś odkrywać, bo trudno cofnąć czas i urodzić się jeszcze raz – przed Bielowskim. Terminologia późniejsza znalazła się w tekście analizowanym przez Bielowskiego, bo nie był to oryginał napisany ręką Miorsza. Przecież tłumaczyłem już, że takie dzieła wędrowały przez stulecia w kolejnych odpisach i kopiach itp.. Ale to przecież elementarz archiwistyczny. Na koniec: Miorsz-Miersua-Mierzwa to różne formy tego samego imienia.

          • Nie pisałem o odkryciu tylko o reanimacji, a to jest różnica. Swoją odpowiedzią w zasadzie potwierdził Pan, że nie istnieje XI wieczna jednolita kronika Miorsza, tylko XV wieczne zniekształcone odpisy i kopie co w istocie jest zgodne z tym co stwierdził sam Bielowski w MPH t. II „Obejmuję całą tę część imieniem Mierzwy, bo tak nazwał kompilator jej autora i zaprzeczyć się nie da, że on byl pierwszym jej twórcą. Nie myślę wszakże
            utrzymywać, iż wszystko to, co dziś w tej części czytamy, pierwotnie od autora tego tak wyszło; owszem prawdopodobna jest, że właściwy text Mierzwy nietylko przez franciszkańskiego kompilatora, ale już i przed nim został zmieniony i odtworzyć go dziś czyli przywrócić do
            pierwotnej czystości niepodobna.”
            A w kwestii Sieradza, to niezależnie od formy językowej, sam fakt umieszczenia tego miasta w kronice przeczy tezie, iż powstała ona w połowie XI wieku, właśnie z tego powodu, że wówczas była to tylko osada a nie centrum administracyjne, którego nazwa obejmowała też okoliczne ziemie.

          • Zarzut braku autentyczności można postawić w zasadzie wszystkim źródłom przed upowszechnieniem druku. Cytat z Bielowskiego, którego Pan użył, doskonale tłumaczy ten problem i nie dotyczy wyłącznie Miorsza. Sieradz też mógł się pojawić w późniejszych wersjach. Stąd cenne są analizy porównawcze z innymi źródłami, które – moim zdaniem – Bielowski rzetelnie przeprowadził.

          • Jeżeli ma Pan na myśli analizy ze źródłami starożytnymi to naprawdę polecam książkę A. Brandowskiego „O pomysłach lęchickich Pana Augusta Bielowskiego wobec filologii klasycznej” Kraków 1868, w której w sposób bardzo profesjonalny tą rzetelność zakwestionowano.

        • tanator jesteś nie dość, że głupkiem, to miernotą. Masz zwoje mózgowe tak zwinięte, że papier toaletowy ma większe rozeznanie w temacie niż ty.

          POPROSZĘ BY TEN KOMENTARZ BYŁ WYŚWIETLONY! NIE POZWOLĘ BY TAKIE AŁOTRY POSTÓW JAK tanator i smyxx MIAŁY ŁATWE ŻYCIE TUTAJ!

          • Panie Web apeluję do Pana o choćby elementarną moderację. Mogę zrozumieć, że niedomagania intelektualne BChZ nie pozwalają mu na inną formę wypowiedzi, ale od Pana oczekuję blokowania ewidentnych obelg i wyzwisk.

          • Panie Web, bardzo lubię Pański blog, ale tego chyba za wiele! Cieszę się na rzeczową wymianę poglądów, ale chamstwa nie powinien Pan tolerować, zarówno z jednej, jak i z drugiej strony „barykady”. W pełni się zgadzam w tym przypadku z p. Tanatorem. Tu widać, ze p. Tanator uważnie śledzi i analizuje źródła. Natomiast BZCh chyba do jakies sekty należy, za którą dałby się pokroić. Takie zachowania nazywa się fanatyzmem. Krytyczne nastawienie p. Tanatora jest wskazane i pożyteczne, bo jak to mówią „co dwie głowy, to nie jedna”.

          • Panie Bez Chwili Zwątpienia, proszę powściągnąć język, bo jestem zmuszony blokować Pańskie komentarze – tak, jak ostatni.

          • Panie lolo, jakbyś pan śledził poczynania pana tanatora, to byś wiedział czemu solą posypuje jego rany. 😀 Po 10 i co z tego, że pan tanator śledzi i analizuje źródła, skoro jego tezy są błędne i zawierają z góry założony wniosek, że wszystko, co jest napisane o starożytności Słowian/PRAPOLAKÓW jest wymysłem i nie prawdą. TEN OSOBNIK JUŻ DOSTAŁ PO TRYBACH U BIAŁCZYŃSKIEGO, SKRIBHY, a teraz pan WEB za każdym razem, nokałtuje tego miernego ahcorpap.
            Po 38 Jeżeli należę do sekty, to nazywa się ona „Sekta Pana Bez Chwili Zwątpienia w celu walki przeciwko takim cienkuszom jak tanator,smyxx,sattivasa itp elementów”

            P.S
            Panie Web ja rozumiem w jakiej jest moderator/autor/właściciel strony sytuacji, ale ja narracji względem tych osobników nie zmienię.

          • Cieszę się. że Pan zareagował, ale chyba to plugastwo należałoby usunąć? Czy może mu równie soczyście odpowiedzieć?

          • Panie Bez…., a kto wie co było w starożytności? Tu ciągle jest spór o PRZEKONANIA, a nie o jakąś prawdę! Jeśli p. Tanator nie wierzy w to co jest tu pisane, to przecież nie Pański problem, tylko jego? Śledzę, jego wpisy i oczywiście z wszystkimi nie zgadzam, ale w przypadku powyższego Sieradza, jego argumentacja jest logiczna! Miast wyzywać kogoś od głupków powinien się Pan raczej pochylić nad tym, jak argumentować przeciw tak logicznemu uzasadnieniu. Wydaje mi się jednak, ze to nie leży w Pańskiej naturze i ze woli Pan być miast głową, łapą do walenia przeciwnika. Ogólnie rzecz biorąc, choć jestem po Pańskiej stronie, co do przekonań, to daruje sobie już komentowanie, bo to czytanie ciągle tych samych stękań jest po prostu nudne i poniżej poziomu. Poprzestanę na czytaniu tekstów p. Weba.

          • Komentarz, niestety, zostal wyswietlony w oryginalnym belkocie sfrustrowanego czlowieka.
            Wstydz sie pan swojego slownictwa.

  5. zawsze zastanawiało mnie rozumowanie ludzi, którzy uważają że ktoś taki jak np. Aleksander Wielki wolał podbijać pustynie bliskiego schodu niż piękne zielone ziemie w Europie

    • No na Persach chciał się odegrać, ale tylko głupi by nie zabezpieczył swoich granic. Musiał wynegocjować jakiś pokój bo skoro polazł z armią na podboje to łatwo było przejąć jego ziemie. A znamy to na własnych przykładach gdzie Nasi królowie wyruszali na wyprawy to zaraz ktoś próbował Nas z drugiej strony atakować.

      • nie wiem za co miałby się mścić, moim zdaniem po prostu zauważył że Słowian/Scytów nie podbije bo za silni są, z Celtami najprawdopodobniej też miałby problem podobny…więc aby stworzyć Imperium godne zapamiętania, żeby zapisać się w historii, ruszył na bliski wschód

        był świadom tego że Persowie dostali łupnia wcześniej od Słowian/Scytów więc w jego rozumieniu byli od nich słabsi, w sam raz dla niego, ja to tak rozumiem

    • //wolał podbijać pustynie bliskiego schodu niż piękne zielone ziemie w Europie……..tylko ,że na tych pustyniach były do zdobycia „fanty” zdeponowane w murowanych świątyniach a wśród pięknych zielonych ziem Europy leśne runo , także ten Aleksander chyba wiedział lepiej gdzie należy szukać sławy

      • I tak trochę trudno byłoby falangę rozwinąć śród tych pagórków leśnych i tych łąk zielonych.

        • A ty tutaj czego? Wypad na swój blog tam się miętol nabiał pachole.

      • No naprawdę śmieszne, biorąc pod uwagę że w Środkowej Europie, na Słowiańskich ziemiach zaawansowana metalurgia i górnictwo istnieją od tysięcy lat. Do tego rzecz jasna wlicza się zaawansowane złotnictwo… No ale może eksportowaliśmy całą tą produkcję na Bliski Wschód, do czcicieli ZŁOta 🙂 Oczywiście dużo łatwiej prowadzić podboje na pustyni – tam sprawa była prosta, albo się oblegało miasta/twierdze – i zdobywało przez zagłodzenie obrońców/mieszkańców – albo wywabiało wroga i rozbijało na tej pustyni i tyle, a w Europie to Aleksander musiałby latami prowadzić wojnę podjazdową, która by go zrujnowała i nawet nie miałby do czego wracać.

        • // może eksportowaliśmy całą tą produkcję na Bliski Wschód, do czcicieli ZŁOta ? //………. to musiał być chyba taki eksport „za friko” , t zn my im złoto a oni nam „figę z makiem” ale w tej sytuacji nikt nam nie wmówi ,że nie mamy udziału w podboju „pół świata ” bo przecież to nasze złoto „po drodze” musieli przejąć ludzie Aleksandra i dlatego miał środki na sfinansowanie tych wszystkich wypraw

    • Brawo „dojeżdżaj” Pan BCHZ tak dalej “święty” Tanator oraz jego wierni towarzysze jak Sativassa, Smyxx i inni ujawnieni nagle obrońcy uśmiechają się od ucha do ucha przybijając piątkę. „Plugastwo”, „Stękania” a co to za język Panie Lolo proponuje poszukać na innych blogach, na filmach Bieszka na youtube i popatrzeć co też te „baranki niewinne” wypisują, jakim językiem się posługują w stosunku do swoich interlokutorów. Tam nie przeszkadza im poziom wypowiedzi “swoich” wyznawców (studenciaków z kilku uczelni z wydziałów historii, archeologii, którzy chcą się podlizać swoim magistrom, doktorom i innym tzw. akademikom). W porównaniu do tego co tam można czasem poczytać, to to co BCHZ napisał to jest “kindersztuba prima sort” Panie Lolo. Czy Panu i innym obrońcom tych spadochroniarzy z Histmagu czy Sigillum Authenticum to nie przeszkadza? Czy to nie pachnie obłudą obrońcy tak „święcie oburzeni” atakiem złego BZCH? Może Bez Chwili Zwątpienia przesadza, a może nie, nasi Dziadowie byli także gościnni i wyrozumiali dla biednych czerńców, traktowali ich brednie pobłażliwie i kiepsko na tym wyszli jak pokazuje historia. No chyba, że Pan Tak nie uważa Panie Lolo? Zaręczam, że magister Sativassa, Smyxx, Tanator tak nie myślą, według nich to co przyszło około 1000 lat temu dało nam skaczącym po drzewach małpom: prawdziwe budownictwo, trójpolówkę, wszelkie wynalazki ułatwiające życie, kulturę, prawo, pismo i wiele wiele innych zdobyczy cywilizacji (a w zasadzie wszystkie). Panie Lolo, czy chce się Pan bawić w niekończące się dysputy i konwersacje z tymi Panami reprezentującymi opcję narracji post rzymskiego niewolnictwa? To przypominam, że od 2000 lat ćwiczą się się oni w „miodnym mieleniu ozorem”, “odwracaniu kota ogonem” i “mydleniu oczu”. Od 1000 lat korzystając z tej wyćwiczonej do mistrzostwa umiejętności, ustawiają narrację która robi z nas barany prowadzone na rzeź. Czy Panie Lolo zwodzi Pana jeszcze ten grzeczny ton, układne słowa, żonglowanie faktami i emocjami, fałszywe komplementy i zachęta do „kulturalnej” wymiany poglądów? Szkoda, że na swoich blogach i na tych prowadzonych przez “swoich pożytecznych” tej słodyczy już nie ma. Panie Lolo czas obudzić się z letargu poprawności i zobaczyć jak wygląda rzeczywistość, a ta jest niestety śmierdząca fałszem i obłudą. Andrzej Leper powiedział kiedyś do bandy nierobów i sprzedawczyków siedzących w największej sali cyrkowej w kraju „Wersal się skończył”. Lepiej dosadnie i brutalnie powiedzieć “co leży na wątrobie” niż prowadzić nie kończące się dyskusje z „mistrzami obłudy” które zabagniają temat znosząc go na mielizny tzw. poprawności naukowej i kulturowej. Z pozdrowieniem R.W.

      • Chłopie napij się szklankę zimnej wody! Nie próbuj mnie faszerować teraz „prawdą objawioną”, bo niby ona się Tobie objawiła? Za kogo Ty się uważasz i kim jesteś, by mnie kultury a już w ogóle myślenia uczyć? Mam gdzieś „chłopców” z Histmagu czy Sigillum Authenticum, bo nie są po prostu rzetelni. Ale również mam gdzieś piewców słowiańskości i ich wielkości, póki sam w argumentację nie uwierzę. Stękanie – tak, stękacie, jak takie cioty w kółko na zasadzie, „wydaje mi się”, bez próby jakiegokolwiek uzasadnienia (mówię tu o tych, którzy odpłacają tu adwersarzom pięknym za nadobne) . Tak, jak napisałem, wcześniej, tu jest ciągła pyskówka i za stary jestem by się z takimi gówniarzami sprzeczać na przytyki. Odpowiadam Tobie, chociaż miałem już nic nie pisać, ale na pozdrowienia trzeba odpowiedzieć pozdrowieniami.

        • Haahaa. Czytałem Twoje komentarze i uważam, że głupoty piszesz. Podważasz jedne dzieła spisane na papierze drugimi. Jak to się mówi papier wszystko przyjmie. A badania genetyczne haplogrup, które są niepodważalne obalają prawdziwość obecnej wykładanej historii Europy. Ale niektórzy są odporni na fakty. I efekt jest taki jak rzucaniem grochem o ścianę. Czy według Pana osada Biskupin z VIII w.p.n.e. to był odosobniony przypadek na skalę polską/europejską. Czy według Pana Imperium Atylli powstało, tak z jak pstryknięcie i wystawiło tak liczne armie z ludów koczowniczych, a później zniknęło w taki sam niewyjaśniony sposób? A nie dziwią Pana granice Imperium Atylli? https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/60/Shepherd-c-048.jpg/1000px-Shepherd-c-048.jpg.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *