Dajcie nam żyć – skazani na działki

Skoro chcemy ściągać Polaków ze Wschodu dając im na start mieszkanie, to dlaczego nie możemy pozwolić, by nasi niezaradni Rodacy, przemieleni przez młyny polskiego kapitalizmu, postawili sobie własnym sumptem „lepiankę” na działce?

Wiedziałam, że na tzw. działkach ludzie mieszkają na stałe, ale nie miałam świadomości skali tego zjawiska. Z drugiej strony okazuje się, że od tego, żeby skopani przez los mieli kawałek byle jakiego dachu nad głową ważniejsze jest „zaspokajanie wypoczynkowych, rekreacyjnych i innych potrzeb socjalnych” wybrańców, mających prawo grzebać w działkowej ziemi i hodować pomidory, którzy po relaksie wracają do ciepłego mieszkania.

Trafiłam w tzw. Internetach na informację o działalności Rzecznika Praw Obywatelskich za rok 2016 przedstawionej we wrześniu 2017 w Sejmie RP. Przeczytałam w niej, że „zaniepokojenie Rzecznika wzbudziły działania Polskiego Związku Działkowców (PZD) zmierzające do pozbawienia praw do działek osób zamieszkujących na stałe w altanach działkowych. Konsekwencją tych działań może być eksmisja tych osób bez prawa do lokalu socjalnego, a w konsekwencji zagrożenie bezdomnością. Problem dotyczy m.in. rodzin z dziećmi, osób niepełnosprawnych i starszych, zamieszkujących na działkach. O skali problemu świadczą dane Polskiego Związku Działkowców, z których wynika, że tylko na terenie okręgu poznańskiego PZD na działkach zamieszkuje prawie 4 tysiące osób, a zameldowanych na stałe na terenie ogrodów działkowych jest ponad 1 700 osób.”

Ze strony internetowej PZD dowiedziałam się, że związek prowadzi 4667 rodzinnych ogrodów działkowych, w których znajduje się 917 445 działek o łącznej powierzchni 40 862,9613 ha (stan organizacyjny na 31.12.2016 r.).

Rodzi się pytanie: ile tysięcy Polaków mieszka na działkach? Z jednej strony nie mają prawa tam mieszkać, bo ogródki działkowe nie do tego służą, na dodatek tereny działkowe nie są przystosowane do potrzeb mieszkaniowych (kanalizacja itp.). Z drugiej – dlaczego urzędnicy ich tam meldują, skoro nie wolno tam mieszkać? Z trzeciej – gdzie Ci ludzie mają pójść? Raport RPO tak to przedstawia: „Obecnie osoby eksmitowane z altan działkowych mogą liczyć na to, że zostanie im wskazane tymczasowe pomieszczenie. Jeżeli jednak tak się nie stanie, osoby te zostaną wyeksmitowane do noclegowni lub miejsca o podobnym charakterze.” Czyli w praktyce na bruk.

W pierwszym odruchu, mocą stereotypów, wiele osób stwierdzi, że na działkach mieszkają same pijaczki, więc sami sobie winni. Poszperałam trochę.

Pierwsza historia

Cztery dni przed wigilią w 2014 roku zarząd działek na Górzyskowie postanowił odciąć prąd, żeby wykurzyć troje stałych mieszkańców. W małym, zaniedbanym, drewnianym domku mieszka 67-letni Roman Biechowski. „Choruje na marskość wątroby. Ma emeryturę, ale tak niską, że nie stać go na inne lokum. Tak twierdzi Eugenia Rożańska, jego opiekunka. – Ten pan nie ma dokąd pójść. Nie może zamieszkać u siostry. Ona zabrała mu 12 tys. zł oszczędności na pochówek – mówi Rożańska. […] Zdaniem zarządu ogródków działkowych […] to właśnie do siostry powinien się przenieść na zimę” – czytamy na bydgoszcz.wyborcza.pl

W pobliżu mieszka Marianna Jankowska i jej niepełnosprawna córka, Iwona Kwiatkowska. Za z trudem zaoszczędzone nędzne grosze wyremontowały działkową chatkę, by mieć namiastkę domu. „– Tylko tu możemy normalnie żyć. Nie znajdziemy sobie innego mieszkania na zimę, bo nie mamy na to środków – mówi Kwiatkowska. Ona i jej matka nie chcą się przenieść do ośrodka dla bezdomnych. […] – Tam nie ma dla mnie warunków. Ja poruszam się na wózku. Rodzina także nie weźmie mnie do siebie. Siostry i córka mieszkają w małych kawalerkach z całymi rodzinami. Mamę mogą zabrać, dla mnie nie ma szans – żali się Kwiatkowska. Najbardziej boli to, jak ona i jej mama są postrzegane przez przedstawicieli zarządu. – Mówią, że jesteśmy jakąś patologią, że mama pali w piecu śmieciami i pampersami. A przecież oni nawet nie wiedzą, jak my mieszkamy.”

Za stałe mieszkanie na działkach (które rzeczywiście jest łamaniem prawa) można stracić prawo do działki – o czym mówi ustawa o rodzinnych ogrodach działkowych. Nie wiem jak się skończyła historia tych ludzi.

Druga historia

Rzecz się dzieje w 2016. Na początku listopada prąd na zimę wyłączyły władze ogródków działkowych Jutrzenka w Bydgoszczy. Po ciemku musiało tu przezimować 14 rodzin. Wystąpili w programie uwaga.tvn.pl

Elżbieta i Zygmunt Wesołowscy są małżeństwem od kilkudziesięciu lat. Chorują na cukrzycę, a po ciemku trudno jest nawet zmierzyć poziom cukru. „Mieszkają na działce od 15 lat. Jak mówią, nie mieli innego wyjścia. Kiedyś prowadzili sklep mięsny, ale wpadli w długi. – I musieliśmy sprzedać dom – mówi pan Zygmunt. Na działkę wydali ostatnie pieniądze i zamieszkali na niej, bo – jak mówią – nie mieli się gdzie podziać.”

Barbara Majchrzak straciła mieszkanie, bo chciała pomóc rodzinie. Wpadła w depresję. Pół roku się leczyła. „Jej dramat zaczął się, kiedy przystała na prośbę niedoszłego zięcia i pożyczyła w banku 20 tys. zł, które miał spłacać partner córki. Tak się jednak nie stało. – Długi narastały, przyszedł komornik… Dobry Bóg mi zesłał ludzi, którzy kupili ode mnie mieszkanie – opowiada Barbara Majchrzak. Po sprzedaży mieszkania i spłacie długu, zostało już tylko na domek na działkach.”

Takich historii jest znacznie więcej. Ci ludzie nie wyciągają ręki po pomoc, zresztą jaką pomoc mogą dostać? Od kogo? Noclegownia to nie jest dom. Starają się radzić sobie sami, mimo to słyszą, że są patologią. Władze ogródków mają proste rozwiązania by ich „zmobilizować”: „– Prawo zabrania zamieszkiwania na działkach. Wyłączając tam prąd prezesi starają się zmobilizować tych ludzi, by pomyśleli o przyszłości i znaleźli dla siebie jakieś inne miejsce – mówi wiceprezeska PZD w Bydgoszczy, Urszula Walusiak i przestrzega: – Możemy rozwiązać umowę dzierżawy z tymi osobami.”

Naprawdę eksmisja jest w stanie zmobilizować biednego człowieka by kupił sobie mieszkanie?

Biedni i cwaniacy do jednego worka?

Oczywiście na działkach żyją też cwaniacy – wynajmują swoje mieszkanie, a sami mieszkają na działkach, bo tak jest taniej. Oczywiście niektórzy budują sobie na działkach pełnowymiarowe domy, a nie domki do 35 mkw (na tyle zezwala prawo), bo tu grunt tańszy. Nie wrzucajmy jednak wszystkich do jednego worka.

Z danych Polskiego Związku Działkowców wynika, że w Polsce jest niemal milion działek. Można byłoby zadać pytanie według jakich kryteriów te działki są przyznawane i dlaczego takiej działki „za drobne” nie może mieć każdy chętny? W czym jest lepsze te milion najemców od tych, którzy się „nie załapali”? I dlaczego – skoro znakomita większość działkowców ma „normalne” mieszkanie, a działka jest dla nich dodatkiem do życia – odmawiają oni tym skopanym przez los jakiegokolwiek dachu nad głową? W dyskusjach pada argument, że ludzie mieszkający na działkach to pasożyty, bo reszta działkowców musi za nich płacić. Oto głosy tej drugiej strony (z dyskusji na radiopoznan.fm):

„Ludzie bzdury piszecie. Znam ludzi którzy mieszkają na działkach, za prąd płacą co dwa miesiące, mają własne studnie i szamba. W swoje działki wkładają dużo więcej serca, niż ci co wpadają tylko na weekend.”

„Witam obecnie mieszkam na działkach bo znalazłam się na zakręcie drogi… Płacimy podatki, prąd, szambo i gaz. Tylko jakaś chora zawiść ludzka prowadzi do tego, że nas chce się pozbyć… Nie mieszkamy za nic jak się komuś wydaje… Nie idziemy do pomocy społecznej o pomoc. Po prostu żyjemy… i dajcie nam żyć… Żyć.”

„Opłata za śmieci: 180 zł – ci co są uznani za mieszkających, nawet ci którzy nie mieszkają, ale są uznani, bo tak prezesik chce. 80 zł inni… Teraz doszły opłaty za śmieci dla przebywających – do gminy 15 zł miesięcznie, prezesik dalej pobiera 180 zł, a w zimie zostawia tylko jeden kontener. Opłaty za prąd są wyższe niż normalnie, więc przestańcie pierdoły gadać, że działkowcy nie płacą za śmieci, bo płacą podwójnie. Zlikwidować PZD i te całe ROD-y. Działki oddać w posiadanie działkowców lub też zrzeszeń. Płacić do gmin a nie na utrzymywanie starych leni którzy zasiedli i nic nie można z nimi zrobić – paniska na tronach przy korytach”

Warto dodać, że wielu komentujących ten temat podkreśla, że stali mieszkańcy ogrodów działkowych to doskonała ochrona przed złodziejami.

No i wracam do pytania, które już kiedyś zadałam na naszym blogu: Czyja jest ziemia?

FOT: RudaWeb.pl

 

Jeśli masz ochotę – zapisz się na ukazujący się raz w tygodniu newsletter informujący o nowych wpisach na naszym blogu. Wystarczy przysłać e-mail z hasłem NEWSLETTER w tytule na adres: rudaweb.pl@gmail.com

RudaWeb

Komentarze: 6

  1. Znowu wygłupy autora bloga. Działkowcy mają rację, niech gmina wywiązuje się ze swoich obowiązków i zapewnia lokale socjalne. Pieniędzy mają w bród, tylko żeby się im chciało, cała ta tzw.opieka społeczna to państwo w gminnym państewku, taka urzędnicza patologia.

    • Na lokale socjalne czeka się kilka lat. Bezdomnych nie pocieszy fakt, że są mechanizmy, które nie działają. Dla przykładu: w Warszawie na lokale socjalne czeka 4 tys. rodzin – http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,21798691,mieszkania-socjalne-i-komunalne-komu-przysluguja-jak-dlugo.html W Poznaniu 2 tysiące – https://www.ppr.pl/wiadomosci/aktualnosci/gmin-nie-stac-na-lokale-socjalne-162771 Działkowcy w sensie prawa mają oczywiście rację, ale czy działkowcy i prawodawcy mają sumienie?

      • To nie jest problem działkowców, Po drugie, wkrótce mieszkania będą masowo się zwalniać, bo jak pokazują wykresy demograficzne, pokolenie wielkiego wyżu demograficznego, czyli z lat 50 przechodzi na emerytury. A na emeryturze ludzie żyją średnio 7 lat, z kolei pokolenie, które chciałoby się wprowadzać, to liczebnie tylko 50% tego z lat 50.
        Problemy mieszkanie rozwiążą się same, tak jak rozwiązało się bezrobocie, za przyczyną ww. przyczyny.
        Gdyby w roku 2004 psychiatrze powiedzieć, że w Polsce będzie brakować rąk do pracy, gdy jednocześnie przyjedzie 1-2 miliony ludzi ze wschodu do pracy, ten od razu Jegomościa poddał by odpowiedniej terapii.

        • Robercie wszak o jednym zapominasz, kamienice, domy, bloki też się starzeją ( były budowane szybko, dla mas, więc i tanio), w dobie wielu niesprzyjających czynników zewnętrznych stare jeszcze przedwojenne kamienice, domy , czy późniejsze bloki z wielkiej płyty nie wytrzymują próby czasu, hałas, drgania natężenia ulicznego, wzmożony ruch, spaliny, wiatry, gwałtowne zmiany temperatur w miastach ( komórki cieplne) – to powoduje, że przy pierwszym lepszym nieobliczalnym katakliżmie naturalnym to wszystko posypie się jak domki z kart. Ja budowałem dom od podstaw, wraz z kierownikiem budowy w czasie rzeczywistym przed wylaniem betonu pod fundament dokładaliśmy prętów zbrojeniowych, bo projekt projektem, ale intuicja jest najważniejsza, dom jest wybudowany na bardzo długi okres, może za 500 lat będzie nadal trwał, jeśli moi potomkowie zechcą w nim mieszkać, przewidziane na różne sytuacje, budowany wg starej daty, wartosci, i wiedzy.
          Wystarczy się zapoznać co pisze GIB i co stwierdził NIK.
          To nie tylko problem Polski ale całego świata, buduje się na teraz, nie myśli się co będzie potem.

          • Uważam, że powinniśmy wrócić do budownictwa drewnianego, budowania domów na max 60-100 lat na 2-4 pokolenia, przy okazji budowania domu posadzić tyle (jedno lub dwa więcej) drzew ile zużyliśmy na budowę i tak byłoby ekologicznie i tanio, bo po okresie ‚zużycia’ domu mielibyśmy już gotowy materiał na kolejny. Murowany dom to trzeba odnawiać co najmniej co 20-30 lat, żeby się w nim dobrze mieszkało, więc jak dla mnie nie ma czegoś takiego jak ‚zbudowane raz a dobrze’. Owszem można wybudować mury które przetrwają setki lat, co nie zmienia faktu, że i tak te mury trzeba co kilkadziesiąt lat odnawiać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *