Przyrzekam służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu…

pacjent nie przeżył 2

Ludzie umierają po wizycie w szpitalu, albo przed przychodnią, bo lekarzowi nie chciało się wyjść z gabinetu. Albo dlatego, że nie mają ubezpieczenia. Pacjenci w znieczuleniu ogólnym spadają ze stołu operacyjnego – ze skutkiem śmiertelnym. Zastanawia mnie jaką wiedzę mają ci lekarze? I jakie sumienie?

Tylko w styczniu tego roku przynajmniej cztery osoby pożegnały się z doczesnym światem w takich właśnie okolicznościach.

STYCZEŃ 2017. W Rybniku zmarł 32-letni Dawid. Ból w klatce piersiowej musiał być duży, skoro zgłosił się na oddział ratunkowy szpitala. Lekarz orzekł, że to zapalenie oskrzeli. Wypisał receptę na leki przeciwbólowe, przeciwzapalne i dwa syropy wykrztuśne. Kazał jechać do domu. Chory z „zapaleniem oskrzeli” zasłabł 100 m od szpitala. Mimo reanimacji wkrótce zmarł. Dziwnym zbiegiem okoliczności – według rodziny – wypis ze szpitala jakoś się zapodział. Uchowała się recepta. Dziwnym zbiegiem okoliczności sekcja zwłok nie wykazała bezpośredniej przyczyny zgonu. „Wyniki są niejednoznaczne, trudno wskazać na teraz przyczynę śmierci. Będą potrzebne dodatkowe badania. Ustalono natomiast, że przyczyna śmierci nie wynikała z zewnętrznego urazu” – powiedziała Dziennikowi Zachodniemu Malwina Pawela-Szendzielarz, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Rybniku.

STYCZEŃ 2017. Kilka dni później 7-letnią Nikolę z Pluskowęs niedaleko Chełmży, z wymiotami, biegunką i wysoką gorączką kilku lekarzy odsyłało do domu.Najpierw 7-latkę odprawił lekarz pierwszego kontaktu, potem lekarz na pogotowiu. Lekarze tłumaczyli, że objawy miną. Podobnie było w szpitalu powiatowym w Chełmży, gdzie rodzice czekali z dziewczynką cztery godziny na udzielenie pomocy. Już wtedy dziecko było w bardzo złym stanie i nie było w stanie iść samo. Sprawę bada prokuratura, która sprawdzi czy doszło do popełnienia błędu medycznego ze skutkiem śmiertelnym” – czytamy na dorzeczy.pl

STYCZEŃ 2017. W Bierzwniku w powiecie choszczeńskim, 51-letni mężczyzna zasłabł 50 m od przychodni. Można byłoby powiedzieć, że to szczęście w nieszczęściu, tyle, że to bzdura, bo mężczyzna zmarł. Lekarz z przychodni zaalarmowany przez przechodniów sprawę olał, bo… pracuje tylko wewnątrz przychodni. „To nie była moja zła wola, są po prostu pewne przepisy, które mówią, że mam być tu, a nie tam – mówił lekarz dla tvn24.pl (…) Twierdzi, że tego dnia źle się czuł i ze względu na grypę żołądkową nie zgodził się wyjść.” Mężczyznę, który zasłabł ratowali policjanci i strażacy. Nie udało się.

STYCZEŃ 2017. 2-letni chłopiec z Serocka trafił do dyżurującego pediatry w przychodni w Legionowie. Po powrocie do domu chłopiec czuł się coraz gorzej. Po kilku godzinach wezwano karetkę. Ratownicy robili co mogli – dziecko zmarło. Pisała o tym gazetapowiatowa.pl

Znalazłam też opowieść o ofierze wypadku:
WRZESIEŃ 2016. 80-letni Tadeusz uderzył samochodem w drzewo. Fakt, że z samochodu wyszedł o własnych siłach, ale w takich sytuacjach adrenalina i szok potrafią przecież zdziałać przez krótki czas cuda. Karetka zabrała go do szpitala w Kętrzynie. Po godzinie (!) kazano rodzinie zabrać go do domu. Przed wejściem do domu zemdlał. Przyjechała ta sama karetka. Kiedy ratownik po raz drugi zobaczył tego samego pacjenta miał być bardzo zdziwiony. – Miał oczy szeroko otwarte i spytał, a co pan tu robi? Skąd pan się tu wziął? Kto pana wypuścił? – mówi zięć 80-latka. Mężczyzna trafił na intensywną terapię. Mimo dwóch godzin reanimacji nie udało się go uratować” – czytamy na tvn24.pl

Kolejna osoba w ogóle nie zainteresowała lekarza:
PAŹDZIERNIK 2013. 40-latek przyszedł do przychodni lekarskiej w Trzemesznie po pomoc. Pomocy się nie doczekał, bo nie miał ubezpieczenia. Pielęgniarka po wysłuchaniu osoby mu towarzyszącej „miała poinformować jednego z lekarzy, iż zgłosił się nieubezpieczony pacjent z zażółceniem ciała. Lekarz jednak nie podjął żadnych kroków, by ocenić stan w jakim faktycznie znajdował się pacjent. Nie zaproponowano mu także wezwania transportu sanitarnego” – czytamy na pomorska.pl Niedoszły pacjent zmarł przed przychodnią.

Wczoraj usłyszałam historię wręcz zdumiewającą:
LUTY 2017. W szpitalu klinicznym w Poznaniu operowano 64-latka. Pacjent… spadł ze stołu operacyjnego. Nie przypuszczam, żeby próbował uciec spod skalpela, bo zabieg wykonywano w znieczuleniu ogólnym. Nie pojmuję, jak to mogło się stać. „Rodzina wybrała szpital w Poznaniu, bo zaufała lekarzom z tamtejszej kliniki. Jednak podczas operacji tętniaka aorty coś poszło nie tak. Jak opowiada nam córka 64-letniego mężczyzny zabieg został przerwany po około 6 godzinach i lekarze poinformowali jedynie, że chory wpadł w hipotermię. Dopiero następnego dnia okazało się, że spadł ze stołu i stracił bardzo dużo krwi. Był poobijany i miał uszkodzony staw barkowy. Potem zaczęły się komplikacje, kolejne narządy odmawiały posłuszeństwa, przestały pracować nerki, jelita, płuca. Ostateczne mężczyzna zmarł” – podało Radio Wrocław

Na koniec przykład z „własnego podwórka”:
Córka fatalnie się czuła (m.in. silne wymioty flegmą). Udała się więc do lekarza dyżurnego. Ten najpierw przez dobre dziesięć minut komentował jej wygląd. Córka nie ubiera się w „grzeczne” ubranka, ale czy na uwagę lekarza zasługuje jedynie dziewczyna ubrana w garsonkę i szpilki? Po wykładzie „modowym” lekarz stwierdził: „Kup sobie gripex, do widzenia”. Przez noc było coraz gorzej. Nazajutrz kolejny lekarz – chyba mniej wrażliwy na trendy mody – orzekł, że to skomplikowane zapalenie: krtani, oskrzeli, tchawicy i gardła. Wizytę zakończył stwierdzeniem: „Przy reszcie pani schorzeń trzeba bardzo uważać, żeby to nie skończyło się w szpitalu” i wręczeniem wizytówki z prywatnym numerem telefonu.

To tylko przykłady. Takich tragicznych historii zdarzyło się wiele. Zbyt wiele. Przypomnę więc jakie przyrzeczenie składają polscy lekarze:
„Przyjmuję z szacunkiem i wdzięcznością dla moich Mistrzów nadany mi tytuł lekarza i w pełni świadomy związanych z nim obowiązków przyrzekam:
·         obowiązki te sumiennie spełniać;
·         służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu;
·         według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek;
·         nie nadużywać ich zaufania i dochować tajemnicy lekarskiej nawet po śmierci chorego;
·         strzec godności stanu lekarskiego i niczym jej nie splamić, a do kolegów lekarzy odnosić się z należną im życzliwością, nie podważając zaufania do nich, jednak postępując bezstronnie i mając na względzie dobro chorych;
·         stale poszerzać swą wiedzę lekarską i podawać do wiadomości świata lekarskiego wszystko to, co uda mi się wynaleźć i udoskonalić.
Przyrzekam to uroczyście!”

Przemysł farmaceutyczny też dawno zapomniał o swoim powołaniu: MAGIA SUPLEMENTÓW DIETY

FOT: freeimages.com

 

Jeśli masz ochotę – zapisz się na ukazujący się raz w tygodniu newsletter informujący o nowych wpisach na naszym blogu. Wystarczy przysłać e-mail z hasłem NEWSLETTER w tytule na adres: rudaweb.pl@gmail.com

RudaWeb

Komentarze: 3

  1. Sława RudaWeb, wiem coś o tym, to co napisałeś jest prawdą, lecz problem znacznie głębsze ma korzenie i szerzej się toczy przez Naród Polechów. Oddaliśmy lekary w obce ręce – w OBCE!!!!!
    Panu Czesławowi napisałem co ja przeszedłem, lecz w moim przypadku życiowym, trafiłem na Swoją Duszę lecz dziecko wyleczyłem sam – starożytną Viedą. Nie dajcie sobie kitu wciskać pseudofarmacji zachodniej, bo nadal mają parcie na wschód;-) dr, Brzeski w wykładzie o cudzie gospodarczym Nowej Rzeszy nie powiedział wszystkiego, a mogłoby to posłużyć do napisania co najmniej dwóch odcinków Bonda albo nowego Hansa Klossa. pozdrawiam

  2. Chcesz być zdrowy/a to weź zdrowie w swoje ręce i się nim interesuj. Obcy (lekarze) zdrowia ci nie zapewnią (prędzej je odbiorą, bo nie znają się na zdrowiu).
    Nie znam historii życia tych wszystkich osób, ale np. w przypadku tej 7-letniej dziewczynki rodzice są współwinni jej śmierci. Brutalne, ale taka prawda. Chorego dziecka nie ciąga się po szpitalach i innych przechodniach! To tylko pogarsza sprawę. A co jest przyczyną takiego zachowania rodziców? Brak wiedzy i wynikły z jej braku strach.
    Jeszcze dużo rzeki w Wiśle upłynie nim ludzie zrozumieją kardynalną rzecz – ich zdrowie zależy tylko i wyłącznie od nich.
    „Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce” – dotyczy to także budowy i działania ludzkiego organizmu. Ale kogo to interesuje, skoro lepiej włóczyć się po kalekarzach, łykać tabletki „na wszystko” i mieć całą resztę w dupie? 🙂

    • To poradz mi coś na zanieczyszczone zatoki szczękowe. Jak je oczyścić bez wizyty u chirurga?

Skomentuj Fantom Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *