Skowronki, dajcie żyć nocnym markom

nocne-marki-2

Lubię oglądać wschód słońca. Pod warunkiem, że jeszcze nie śpię. Piszę te słowa ok. godz. 6 rano, z soboty na niedzielę. W końcu przez chwilę mogę żyć własnym rytmem. Co za ulga. Ranne skowronki niech przestaną mi wmawiać, że się wygłupiam.

Tak, wstanę o zmroku (w końcu to grudzień), ale będę „o właściwym czasie we właściwym miejscu” i wypoczęta. Skowronki zakrzykną: „Jak można! Szkoda dnia!”. Ale co to znaczy? Przecież nie śpię długo. Ja po prostu żyję w czasie przesuniętym.
Życie na wsi od wieków wyznacza m.in. pora dojenia (krowy nie poczekają do południa, mają swoje potrzeby). Dzisiaj wielu ludzi nie doi krów, ale i tak musi się dostosować do tego rytmu. Nieważne kto jak się czuje o tej porze – musi wstawać, żeby dojść, dojechać do różnego rodzaju fabryk. Zmieniamy czas letni na zimowy, żeby podobno oszczędzać energię. Dzisiejszy świat miejski jest w całości podporządkowany skowronkom. Cisza nocna, nocna przerwa w komunikacji miejskiej, w większości godziny pracy, godziny nauki w szkole. Wiele dzieciaków nie znosi wstawania do szkoły. Czy na pewno chodzi tu tylko o lenistwo?

Jednocześnie wiele stacji telewizyjnych najciekawsze i najbardziej wartościowe programy i filmy puszcza w nocy.

Chyba po to, żeby ludzie tego nie oglądali, bo muszą o świcie wstać do roboty. Po południu niech pooglądają sobie chłam oper mydlanych, albo jakieś kretyńskie programy typu „Twoja twarz brzmi znajomo”.
Rozumiem, że ludzie obsługujący w jakiś sposób klientów (sklep, urząd) muszą pracować w wyznaczonych godzinach, by klienci-petenci wiedzieli kiedy przyjść załatwić swoje sprawy. Ale dlaczego grafik, który ma wykonać super projekt czy księgowa, która i tak musi przerobić piramidę faktur, mają stawiać się w biurze na godz. 7 czy 8, skoro być może są nocnymi markami i o tej porze są najmniej wydajni? Naprawdę świat się zawali, jeśli zrobią to w swojej porze doby i dostarczą gotowy produkt?
Moje najbardziej traumatyczne przeżycia to odbieranie telefonów o godz. 8 rano w wolny dzień. „Halo? Niemożliwe, obudziłem panią?”. „Tak, śpię, jest sobota, ale słucham”. „Chciałem zaprosić panią na spotkanie promujące nasze znakomite garnki” albo „Mam dla pani znakomitą ofertę przedłużenia abonamentu telefonicznego” albo „Dostałem pani numer od XY i dzwonię w sprawie…” Nie szkodzi, że co dopiero zdążyłam zasnąć. Ważne, że o tej porze jeszcze bezczelnie śpię, a przecież wszyscy powinni być już na nogach. Zawsze mam ochotę zapytać, czy mogę oddzwonić później i zadzwonić o północy pytając: „Ojej, przepraszam, budzę? Pan/pani już śpi? Niemożliwe.”

Może dajmy ludziom w takich zawodach, gdzie jest to możliwe, żyć po swojemu?

Najgorsze pół roku mojego życia to czasy, kiedy wstawałam o godz. 5 rano by dojechać na godz. 7 do pracy. Wstawałam więc kompletnie nieprzytomna, jak lunatyk brnęłam do podmiejskiej kolejki, w której natychmiast zasypiałam utulona stukotem kolejowych kół, by po 40 minutach ocknąć się na stacji docelowej. Po kolejnych 10 minutach pieszej wycieczki ze strachem pytałam na portierni czy jest jeszcze lista obecności (była zabierana 5 minut po godz. 7 i w przypadku spóźnienia trzeba było stawać do czegoś w rodzaju raportu karnego), składałam na liście mój nieoceniony dla pracodawcy autograf i… przez następne 3 godziny próbowałam się obudzić przy śniadanku i herbatce, rozpaczliwie próbując zacząć myśleć. Mimo, że moja ówczesna praca (jak i wszystkie późniejsze) miała charakter zadaniowy, raczej kreatywny, byłam bez sensu rozliczana co do minuty z obecności w pracy. O godz. 15 rozpoczynała się wędrówka powrotna. W podmiejskiej kolejce natychmiast zapadałam w sen, budziłam się na stacji docelowej. Po dojściu do domu byłam tak zmęczona, że po zrobieniu i zjedzeniu obiadu po prostu musiałam się zdrzemnąć. Z drzemki budziłam się z okrzykiem: „Już taka godzina? Przecież muszę się kłaść spać, bo wstaję o godz. 5”. Naprawdę niewiele poza tym pamiętam z tego czasu.

Gdyby nie istniał podział na „nocne marki” i „ranne skowronki” to przez pół roku chyba byłabym w stanie przestawić mój tryb życia?

Ponieważ jestem „kobietą pracującą i żadnej pracy się nie boję”, miałam w swoim życiu epizod z pracą na akord. No oczywiście – od godz. 8 do 16. W tym czasie wykonywałam 5 sztuk nieważne czego. Kiedy zachorowało mi dziecko, szefowa zgodziła się, żebym przychodziła do pracy po południu, kiedy Web wróci i zajmie się dzieckiem. Dostałam klucze do „zakładu” i samotnie robiłam swoje. Przychodziłam więc na godz. 17, wychodziłam o godz. 1 w nocy i przez wieczorno-nocne 8 godzin pracy wykonywałam nie 5, a 8 sztuk tego czegoś. Czy muszę dalej wyjaśniać, że w mojej porze doby zupełnie inaczej funkcjonuję?

Drogie ranne skowronki. Są takie dziwadła, które żyją w innym rytmie.

Nie oceniajcie ich swoją miarą. To, że ktoś nie przebiera radośnie kopytkami gotowy do wyścigu o życie o godz. 6 rano, nie znaczy, że jest gorszy. Dzisiaj mieszczuchom niewydojone krowy nie muczą rozpaczliwie, a do efektywnego funkcjonowania nie jest potrzebne wstawanie o świcie.
Jak ostatnio przeczytałam na portalu crazynauka.pl, Winston Churchill jadł obiad o godz. 20 (jak ja to rozumiem!) po czym siadał do pracy. Można? Można. W tym samym artykule czytamy: „Ludzie, którzy późno się kładą i późno wstają, lepiej wypadają w testach na inteligencję. Jednak ci wstający wcześnie rano mają lepsze wyniki w nauce.” Dlaczego? Bo rano nie są w stanie myśleć na najwyższych obrotach.
Normalnie (w tygodniu) zasypiam ok. godz. 2 w nocy. Dobre rady które słyszę przez całe życie: „To połóż się wcześniej. Rano będziesz wyspana.” są dla mnie abstrakcyjne. Położyć się mogę (w sensie zajęcia pozycji horyzontalnej), ale choćbym nie wiem jak się starała i tak nie zasnę, zanim nie przyjdzie mój czas. Skowronki oczywiście ocenią, że ściemniam. No bo jak można nie spać w nocy? Ja się jednak pytam: jak można spać o północy?
Słuchałam więc dzisiaj nad ranem Stinga i w końcu mam się dobrze. Jaki piękny świt za oknem. Spójrzcie na zdjęcie 🙂

FOTO: RudaWeb

Jeśli masz ochotę – zapisz się na ukazujący się raz w tygodniu newsletter informujący o nowych wpisach na naszym blogu. Wystarczy przysłać e-mail z hasłem NEWSLETTER w tytule na adres: rudaweb.pl@gmail.com

RudaWeb

Jeden Komentarz

  1. :). Najfajniejszy jest spacer o wschodzie słońca tuz przed pójściem spać. Tylko potem trudno zasnąć od tego hałasu – nie chodzi o samochody i ludzi, tylko ptaki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *