Polski konsument drogo kupuje unijne ochłapy

jedzenie-ue-2

Te same towary, od tego samego producenta, które trafiają do Europy Zachodniej i Wschodniej, mają różny skład oraz często sprzedawane są m.in. w biednej Polsce drożej niż na bogatym Zachodzie. Tak wyglądają unijne standardy w praktyce.

Naukowcy z Uniwersytetu w Pradze przebadali skład chemiczny żywności produkowanej przez tego samego producenta i sprzedawanej w „starych” i „nowych” państwach UE. Okazało się, że artykuły przeznaczone na rynek państw „nowej” Unii mają gorszy skład od produktów sprzedawanych na Zachodzie Europy. Jakby tego było mało – produkty drugiej kategorii są nam sprzedawane w tej samej lub wyższej cenie!

W 2015 roku wydział chemii Uniwersytetu w Pradze przeprowadził badania składu produktów spożywczych znanych zachodnich marek, które były sprzedawane równolegle w Czechach i w Niemczech. Okazało się, że np. napój „Sprite” sprzedawany na terytorium Czech w 1-litrowej butelce był słodzony sztucznymi środkami (aspartam i acesulfam), natomiast taki sam napój sprzedawany w Niemczech był słodzony wyłącznie cukrem. Jakby tego było mało „Sprite” w Czechach był droższy niż w Niemczech. Czescy naukowcy stwierdzili, iż problem ten dotyczy wielu innych produktów spożywczych, których skład za każdym razem był gorszy od składów analogicznych produktów sprzedawanych na Zachodzie Europy. Mimo to cena danego produktu najczęściej była taka sama jak w państwach „starej” Unii lub nawet wyższa.

Naukowcy z Pragi stwierdzili też, że paluszki rybne „Iglo” sprzedawane w Czechach mają o 7% mniej mięsa ryb niż takie same w Niemczech. Z kolei „Nestea lemon” zawiera aż o 40% mniej wyciągu z herbaty niż taka sama sprzedawana w supermarketach na zachód od Odry. Czesi przywołują też badania swojej organizacji konsumenckiej dTest, która stwierdziła m.in. że w tej samej sieci niemieckich hipermarketów za Odrą taki sam chleb zawiera 59% mąki z pełnego ziarna, a w Czechach – tylko 19%. Z kolei w czipsach paprykowych dostępnych w Niemczech było 34% oleju słonecznikowego, natomiast w Czechach – 14% słonecznikowego i 21% palmowego (olej palmowy uważany jest za szkodliwy, bo zawiera do 45% nasyconych kwasów tłuszczowych, które sprzyjają otyłości, cukrzycy typu II i wzrostowi „złego” cholesterolu).

Florence Ranson, lobbystka producentów żywności w Brukseli powiedziała portalowi politico.eu, że takie różnice to wynik wytwarzania różnych produktów w różnych fabrykach. Warto zadać pytanie: gdzie podziały się osławione unijne standardy?

Temat ten poruszyli słowaccy politycy, którzy obecnie przewodniczą Radzie Unii Europejskiej. Bratysława chce podjąć walkę z podwójnymi standardami panującymi w zakresie produkcji żywności na terenie UE. Celem jest stworzenie regulacji na poziomie europejskim, która nakazywałaby producentom żywności stosowanie dokładnie takich samych składników – niezależnie od tego, czy produkt ten jest kierowany na rynek francuski, niemiecki, polski czy słowacki. Jednak z nieoficjalnych informacji podanych przez niewygodne.info.pl wynika, że przeciwko zniesieniu podwójnych standardów mają być największe gospodarki „starej” Unii.

Sprawa nie jest nowa. Kilka lat temu przedstawiciel brytyjskiej sieci marketów przyznał, że do polskich sklepów trafiają towary drugiej kategorii. „Produkty pierwszej klasy wysyłamy do Wielkiej Brytanii” – stwierdził w rozmowie z BBC. W natemat.pl czytamy: „Do Europy Środkowej wysyłane są towary drugiej kategorii. Klient mieszkający na Wyspach jest jego zdaniem bardziej wymagający, sieci zaś muszą coś zrobić z gorzej wyglądającym towarem. A że standard życia w Polsce jest niższy, to jesteśmy w stanie kupić towary ze skazą za niższą cenę.” Ha ha ha… Za niższą cenę?

Podwójne standardy stosuje się nie tylko przy jakości sprzedawanych towarów, ale również przy traktowaniu pracowników, a przede wszystkim przy polityce cenowej.

Tak jest w przypadku pracowników jednej z sieci marketów – oczywiście znakomicie lepiej mają się pracownicy w Niemczech niż w Polsce. Na www.solidarnosckatowice.pl czytamy: „Udało się nam porozmawiać z kilkoma Polakami, którzy kilka miesięcy temu zostali zatrudnieni w jednym z niemieckich centrów dystrybucyjnych tej sieci. Młodzi ludzie zwracali uwagę na satysfakcję finansową, jaką ta praca im daje oraz na poprawne relacje z przełożonymi. (…) Różnica w zarobkach w Polsce i w Niemczech jest ogromna. – Po odliczeniu kosztów mieszkania wynajmowanego od pracodawcy, każde z nas dostaje w granicach 5,5 tys. zł, w przeliczeniu na złotówki – mówi Michał. – Po kilku miesiącach pracy stać cię na kupienie mebli i sprzętów do nowego mieszkania. Z każdej wypłaty możesz odłożyć pieniądze, ale nie musisz sobie niczego odmawiać – dodaje Daria. – Zobaczyłam, jakie życie może być. Można zarobić i godnie żyć. A jakbym miała wrócić do Polski? Znów zarabiałabym niewiele ponad 1200 zł i musiałabym zastanawiać się, jak za to przeżyć – mówi Asia.”

To, że zarobki w markecie zagranicznej sieci w Polsce generalnie zbliżone są do polskich zarobków można jeszcze jakoś zrozumieć, bo to ogólnie stosowana zasada i dotyczy wielu krajów. Nie da się jednak wytłumaczyć faktu, że w Polsce, przy niższych kosztach działalności (niższe zarobki) ceny są wyższe niż w tej samej sieci w innych krajach. Portal www.hotmoney.pl porównał ceny w Polsce i Niemczech. Pod lupę wziął kilka dokładnie tych samych produktów (ta sama marka, taka sama gramatura). I tak: szampon (4,99 zł w Polsce – 3,13 zł w Niemczech), puszka ananasów (3,49 zł w Polsce – 2,88 zł w Niemczech), czekolada (2,19 zł w Polsce – 2,04 zł w Niemczech), chipsy (3,99 zł w Polsce – 4,13 zł w Niemczech), flaszka likieru (21,99 zł w Polsce – 16, 67 zł w Niemczech), kawa (18,49 zł w Polsce – 27,12 w Niemczech). W komentarzach pod tym zestawieniem czytamy, że w marketach tej samej sieci taniej niż w Polsce jest również np. w Irlandii i Belgii. Znaczy, że Polaków można doić z kasy, mimo, że mają jej mniej.

Pozostaje więc nam patriotyzm gospodarczy – w trosce o nasze zdrowie i portfele kupujmy tylko polskie produkty.

FOT: RudaWeb

Jeśli masz ochotę – zapisz się na ukazujący się raz w tygodniu newsletter informujący o nowych wpisach na naszym blogu. Wystarczy przysłać e-mail z hasłem NEWSLETTER w tytule na adres: rudaweb.pl@gmail.com

RudaWeb

Komentarze: 3

  1. „… Polaków można doić z kasy, mimo, że mają jej mniej.” 😉
    Bład w rozumiowaniu… nie „mimo, że mają jej mniej.” tylko dlatego, ze sie daja doic. A skoro ktos na cos pozwala to sie z tego korzysta. To jest klu problemu.
    Wazny jest wzrost swiadomosci sytuacji jaka istnieje a inicjatywy jak np. aplikacja o ktorej pisze PAWEL WROC temu sluzy..

  2. Oprócz tego, że płacimy więcej niż na zachodzie za te same produkty, są one produkowane w naszym kraju dla tych koncernów za czterokrotnie niższą cenę, a zarobki nasze są czterokrotnie niższe od zachodnich niestety.

  3. Polecam aplikacje POLA na androida i ios. Szybka wygodna. Praktycznie bezobsługowa. Włączasz POLA skazujesz kod kreskowy i w ciągu sekundy masz info czy towar, firma czy kapitał pochodzi z Polski. Byłem mocno zdziwiony wieloma artykułami ze pomimo swojskiej nazwy były zagraniczne!!! Pozdrawiam ( ja kupuje wyłącznie 100% polskiego poczodz3nia)

Skomentuj Pawel Wroc Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *