Czarne niewolnice białego kleru

czarny-protest-2

Fanatycy życia poczętego bez chwili refleksji osądzają tragedie kobiet. Może czasem zajęliby się dzieckiem z rozległym rozszczepem kręgosłupa, by miłosiernie ulżyć matce, która mimo wszystko je urodziła i nieustannie trwa przy nim?

Polska okryła się dzisiaj czernią. Polskim kobietom wtórują kobiety na całym świecie. I słusznie, bo całkowity zakaz aborcji, bez względu na okoliczności, jest zwyczajnie nieludzki.

O życiu polskich kobiet w przeważającej części chcą decydować ludzie w wieku starszym (no dzieci raczej mieć już nie będą, więc problem ich nie dotyczy), księża, zakonnicy i zakonnice (to grono wie oczywiście wszystko o dzieciach i przysparza Polsce wielu nowych obywateli 🙂 ), politycy (na takich tematach zbija się kapitał polityczny – wstyd) i mężczyźni zbyt często zmęczeni dziećmi (szczególnie tymi chorymi), którzy wyznają żonie „nie dam rady” i wybierają wolność (oczywiście nie wszyscy). To kobieta musi wtedy dać radę pielęgnować ciężko chore dziecko, zarobić na jego utrzymanie i leczenie oraz musi przez całe życie lub wiele lat cierpieć, wiedząc, że jej dziecko nigdy nie będzie mogło normalnie żyć. I pytanie tłukące się w głowie: co będzie jak mnie zabraknie? Jeśli się na to decyduje taki wybór, ale to ona musi wybrać.  

Jeśli badania prenatalne wykażą, że dziecko urodzi się nieodwracalnie uszkodzone, w sposób, który uniemożliwia życie (brak mózgu, brak płuc itd.), dziewięć miesięcy takiej ciąży będzie dla matki niewyobrażalnie traumatycznym przeżyciem. Dziecko ma zero szans na przeżycie. Jaki sens ma donoszenie takiej ciąży? Jaki sens ma to cierpienie? Chodzi o to, żeby matka zdążyła się przywiązać do umierającego w niej dziecka? Żeby cierpiała jeszcze bardziej? Uczestnicy alternatywnego białego marszu dali dzisiaj w mediach receptę: „Zapewnienie dostępności hospicjów prenatalnych”. Na stronie jednego z takich hospicjów czytam: „Wsparcie pracowników hospicjum, które rodzice mogą uzyskać jeszcze przed urodzeniem dziecka polega m.in. na: wyjaśnieniu specyfiki choroby dziecka i rokowania oraz możliwych scenariuszy postępowania.” Jakie mogą być rokowania i scenariusze w przypadku dziecka, któremu nie wykształciła się głowa?  

Wszyscy, którzy głośno krzyczą w obronie takiego życia poczętego powinni wybrać się np. do kliniki w której pracuje profesor Romuald Dębski. Polecam wywiad z nim w „Dużym Formacie”:
W jakich sytuacjach wyraża pan zgodę na przerwanie ciąży?
– Zazwyczaj są to bardzo poważne uszkodzenia płodu. Proszę podejść do mojego komputera, pokażę pani zdjęcia, żeby pani wiedziała, o czym mówimy. To są na przykład ciąże akranialne – płód nie ma kości pokrywy czaszki, z czasem dochodzi też do zaniku mózgu. Nie ma głowy, jest tylko szyja. Albo tylko nos, nie tam, gdzie powinien, bo wszystko jest źle. (…). Takie dziecko, jeśli przeżyje poród, zazwyczaj umiera w pierwszej lub drugiej dobie po porodzie, bardzo rzadko w piątej – szóstej.
Nie da się przedłużyć mu życia?
– Nie! Uważa pani, że etyczne byłoby nawet próbować? (…) Czy może pokazać pani kolejne zdjęcia?
Nie.
– Pojechałem z komputerem do Sejmu, gdy chciano zaostrzyć ustawę antyaborcyjną. Po obejrzeniu zdjęć tych płodów część posłów przestała nalegać na zradykalizowanie ustawy. Wielu ludzi po prostu nie wie, co to znaczy głębokie uszkodzenie płodu. Przecież na ścianach w szpitalach położniczych wszędzie wiszą obrazki różowiutkich bobasów w pastelowych ramkach. A tu nie o tym mówimy, w ogóle nie o tym.”

Kolejna dzisiejsza wypowiedź medialna kobiety broniącej życia poczętego: „Nie może być tak, że czyjeś życie jest likwidowane kosztem innego życia”. Humanitarne słowa. A co jeśli tym zagrożonym życiem jest życie matki? Ma się poświęcić na ołtarzu „obrońców” życia i osierocić swoje dzieci, które wcześniej przyszły na świat?

Sumienie wielu działaczy „obrońców” życia napawa mnie obrzydzeniem. Tu znów cytat z wywiadu z prof. Dębskim: „Bardzo drażni mnie ta hipokryzja. Żonie jednego znanego przeciwnika diagnostyki prenatalnej robiłem amniopunkcję, w wielkiej tajemnicy, żonie obrońcy życia terminowałem ciążę z zespołem Downa. Pytałem: jak to jest, przecież jesteście przeciw? A oni mówili: słuchaj, to naprawdę „wyjątkowa sytuacja”. Wyjątkowa, bo dotyczyła ich osobiście, a nie ich pacjentek. Bo dla pacjentek zawsze mają żelazne sumienie. Podobne refleksje miałem kiedyś, dyskutując z kobietą, słuchaczką jakiegoś programu, do którego mnie zaproszono. Ona opowiedziała, że miała pięć aborcji, ale teraz zrozumiała, że to grzech, i żąda, aby aborcji całkowicie zakazać. Ale ona do tego wniosku doszła, jak już była w menopauzie. Teraz chce nawracać młode dziewczyny. Czy to ma sens?”

No właśnie. I jeszcze jedna sprawa. Ciąża z gwałtu. Tak się zastanawiam jakie prawa ma gwałciciel-ojciec? Ma prawa rodzicielskie? Ma prawo spotykać się z dzieckiem, a więc i z jego zgwałconą matką? Będzie płacił na utrzymanie dziecka? (taki ponury żarcik). Z czego ma utrzymać siebie i dziecko np. zgwałcona nastolatka? Że państwo pomoże? No nie żartujmy. Pomoc finansowa ośrodków opieki społecznej to za mało, żeby żyć, ale za dużo, żeby umrzeć. Nie wspominam tu nawet o psychice takiej matki.

Może zamiast gmerać kobietom w majtkach warto byłoby zrobić porządek z alimenciarzami, żeby dzieci poczęte miały za co żyć? Dane z tego roku znalezione na superbiz.se.pl:
„Zaległości z tytułu niepłaconych alimentów wynoszą 8,5 mld zł. Na koniec marca w Polsce było 270 tys. osób uchylających się od obowiązków alimentacyjnych.” Alimenciarze są sprytni. W necie wymieniają się nawet doświadczeniami, jak uniknąć płacenia alimentów na własne dziecko. Naprawdę nasze państwo jest tak bezradne, że nie umie sobie z tym poradzić?

Kolejna sprawa. Nieustannie atakują mnie w gazetach , na portalach, na festynach, w telewizji, wszędzie gdzie się uda, błagania o wsparcie finansowe leczenia narodzonych (a jakże), ale chorych dzieci. Niezwykle współczuję i tym dzieciom, i ich rodzicom bezradnie patrzących na cierpienie swoich dzieci, dlatego znów pytam: gdzie jest państwo? Dlaczego o narodzonych już się nie dba? Nie tak dawno pisałam artykuł o 20-letniej Paulinie, która chorowała na stwardnienie zanikowe boczne (SLA). Choroba trwa średnio 2,5 roku. Do ostatnich dni chory zachowuje pełną świadomość, bezsilnie obserwując, jak zanikają jego mięśnie. Jest się więźniem w swoim ciele. W końcu człowiek się dusi i umiera. Szansą na życie był dla niej przeszczep komórek macierzystych. Niestety. NFZ nie zechciał zrefundować takiego zabiegu. Wiecie ile kosztowało życie Pauliny? 82 tys. zł. Nie wiem czy udało się te pieniądze zebrać… Narodzona, więc już niewarta uwagi i pomocy…

Dzieci w domach dziecka… Żeby adoptować dziecko trzeba spełnić całe mnóstwo warunków, łącznie z liczbą metrów kwadratowych mieszkania na osobę. Jeśli masz za mało metrów i za mało zarabiasz (poza innymi warunkami) – dziecka nie adoptujesz. Niech siedzą na kupie w bidulu. Kto powiedział, że dziecko będzie szczęśliwsze w bidulu niż w niezbyt zamożnej rodzinie adopcyjnej? To z troski o dziecko? Jak to wygląda w przeciętnej rodzinie? Możesz być na wiecznym, symbolicznym finansowo zasiłku, ale dzieci możesz sobie urodzić piętnaścioro, mieszkając w kawalerce.

Od lat obserwuję, jak temat aborcji stał się narzędziem do walki dla polityków i nie ma nic wspólnego z żadnymi tzw. wartościami. Za każdym razem temat ten jest tematem zastępczym, który wiadomo, że wywołuje wiele emocji i przykryje inne tematy. Niemniej to temat, który nie jest czarno-biały. Skoro państwo nie potrafi rozwiązać podstawowych problemów dzieci narodzonych, to niech trzyma łapy z dala od damskich majtek i nie decyduje za kobiety jak mają żyć.

Co do kościoła: nie rozumiem jaki problem mają panowie w czarnych sukienkach. Na stronie www.pope2016.com (to portal przygotowany przez Polską Agencję Prasową wspólnie z Katolicką Agencją Informacyjną przygotowały na Światowe Dni Młodzieży w Polsce) czytamy:
„Polska jest krajem wyjątkowo jednolitym wyznaniowo. Procent katolików, czyli osób ochrzczonych w Kościele katolickim, jest bardzo wysoki. W 2014 r. katolicy stanowili 91,9 proc. ludności, tj. 32,9 mln z 35,8 mln ogółem.” Czy w kraju podobno tak bardzo katolickim trzeba straszyć więzieniem, by katolicy chcieli stosować się do wskazówek swych „pasterzy”? Jak „mocna” musi być ta wiara? Czy nie wystarczy pokrzyczeć z ambony?

P.S. Nie popieram aborcji. Są jednak sytuacje w życiu, które zmieniają punkt widzenia. I właśnie wtedy trzeba mieć wybór, żeby nie korzystać z podziemia aborcyjnego (o dziwo powszechnie dostępnego, ale dla bogatych) lub nie wybierać między życiem i śmiercią, albo śmiercią i śmiercią.

FOT: rudaWeb

Jeśli masz ochotę – zapisz się na ukazujący się raz w tygodniu newsletter informujący o nowych wpisach na naszym blogu. Wystarczy przysłać e-mail z hasłem NEWSLETTER w tytule na adres: rudaweb.pl@gmail.com

RudaWeb

Jeden Komentarz

  1. Duża część społeczeństwa zamiast myśleć samodzielnie woli powtarzać zasłyszane od innych teksty, które akurat trafiają w sedno ich własnego rozumowania. Na takich grupach ludzi swój sukces opiera kościół. Tam trwanie we wspólnocie jest tożsame ze ślepą wiarą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *