Markowe żerowisko dla VIP-ów i ludożerki

H&M 2

Pod sklepami odzieżowej sieciówki histeryczne tłumy. Przed laptopami rozpacz, bo „wyprzedano”. Skąd w ludziach taka miłość do ciuchów z odpowiednią metką i za odpowiednią cenę? Czy metka sprawi, że będziemy choćby piękniejsi?

Dzisiaj w pracy podeszłam do znajomej, do innego pokoju, żeby załatwić sprawę służbową. Stuk, puk. Wchodzę. A tam wieje grozą. Alicja z gniewną i zawiedzioną miną właśnie krzyknęła rozpaczliwie:
– Nieeee… Ta jedwabna bluzka już wyprzedana!!!
– Kurwa! Ta kurtka też!!! – niemal ze szlochem wtórowała jej przy drugim laptopie koleżanka. Gdybym nie widziała – nie uwierzyłabym. Spojrzałam jej przez ramię i zobaczyłam futrzane coś (każdemu coś innego się podoba) za 500 zł.

H&M 3

Kurczątko, ale o co chodzi? Skąd ta rozpacz? Sprzedają coś za zeta? Rozdają za darmo? Otóż nie. Przeszukałam neta i na www.plotek.pl/plotek/1,111483,19138863,dantejskie-sceny-na-przedsprzedazy-balmain-dla-h-m.html (stąd pochodzi screen tytułowy) wyjaśniło się. Chodzi o kolekcję Balmain dla H&M. Ładne czy brzydkie te ubranka – jak zawsze kwestia gustu, ale kolekcja wyzwoliła emocje godne osobistego zdobywania tytułu mistrza świata, próby wsiadania do zapchanego na maksa autobusu lub polowania na promocje w jakimś sklepie „nie dla idiotów”.
Historia zaczęła się wczoraj, na warszawskim Służewcu. Zorganizowano tam pokaz kolekcji na którym zaproszone „VIP-y” mogły kupić te cudeńka w przedsprzedaży. Co konkretnie? M.in. T-shirt z napisem „Balmain” za 130 zł, pasek materiału zakrywający cycki czyli biały lub czarny top za 80 zł, spodnie (jak to spodnie) za 1300 zł, skórzana ramoneska (niesamowite: wyglądała po prostu jak ramoneska) za 1300 zł czy sukienka – choćby była kosmicznie piękna, nie dałabym za sukienkę 2000 zł. Ale coż tam ja. Niektórzy płacili rachunki w wysokości 16 000 zł!!! I być może nawet poczuli się szczęśliwi 🙂
Wrażenie jednak robił dziki tłum nikomu nie znanych „celebrytów”, słowem „VIP-ów”, wyrywający sobie te ekskluzywne szmatki z rąk z zupełnie takim samym pierwotnym zaangażowaniem, jak zwykły lud w lumpeksie, tuż po dostawie towaru. Z tą różnicą, że w lumpeksie trochę taniej 🙂 „Jak ktoś przeżył komunę i dostawy baleronu do lokalnego mięsnego, to powinien mieć wyobrażenie na temat tego, co się tam działo. (…) Handlarze wychodzili objuczeni siatami, wiadomo, od jutra na Allegro, a raczej od miesiąca, bo ci najbardziej przedsiębiorczy uruchomili aukcje zawczasu” – czytamy na Freestyle Voguing, stronie na Facebooku poświęconej rozrywce. Z relacji wynika, że po kilku minutach nie było już czego kupować.
Nazajutrz, czyli dzisiaj, każdy mógł dostąpić tego zaszczytu i kupić to i owo z kolekcji przez Internet. Znaczy… Nie każdy. Dzikie tłumy internautów najpierw zdaje się, że zablokowały serwery, bo niezwykle trudno było zalogować się na stronę www2.hm.com, a potem – wiadomo – komunikat „wyprzedano”.

H&M 4

W sklepach stacjonarnych to samo. Histeryczne tłumy kłębiące się przed wejściem niczym przed koncertem The Beatles, czy choćby Madonny, rozpaczliwe okrzyki „Jezus Maria! Nie mogę oddychać!” i po chwili puste półki (relacja video na: malopolskie.naszemiasto.pl). Zamiast tej relacji równie dobrze można obejrzeć „relację” kabaretu Ani Mru Mru z otwarcia hipermarketu:


Zastanawiam się skąd u ludzi miłość do markowych rzeczy. Marka – jeśli chodzi o ciuchy – niekoniecznie oznacza dzisiaj rzecz ładną i solidną. Ta sama znajoma, która rozpaczała, bo nie załapała się na jedwabną bluzkę, ubiera się tylko w markowe ciuchy. Mimo to nie wygląda lepiej od tych w ciuchach „no name”, ale za to ma się lepiej po zapłaceniu za odpowiednią metkę.
Ja lubię czasem pobuszować po szmateksach. Skompletowałam w ten sposób mężowi kolekcję odlotowych koszul, bez jakichś szczególnych metek. Odlotowych, bo miały niezwykłe wzory i kolory – jak na generalnie przyjętą modę dla panów. Kiedyś w pracy dziewczyny zapytały go: „Stać Cię na takie koszule? Są szałowe!”. No cóż, na koszule za piątaka jest nas stać 🙂 Na robienie z siebie idioty pod markowym sklepem – już nie.

Jeśli masz ochotę – zapisz się na ukazujący się raz w tygodniu newsletter informujący o nowych wpisach na naszym blogu. Wystarczy przysłać e-mail z hasłem NEWSLETTER w tytule na adres: rudaweb.pl@gmail.com

RudaWeb

Jeden Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *