Marobud – rzymskie intrygi przeciw królom Słewii

Pierwsze starcie Słewów z Rzymianami zakończyło się zwycięstwem Juliusza Cezara i ucieczką Ariowita za Ren. Rzeka ta stała się od 58 r. p.n.e. granicą dwóch mocarstw starożytnej Europy. Wyrastające na gruzach Republiki nowe cesarstwo centralizowało się coraz bardziej. Natomiast Rzeczpospolita Słewów musiała toczyć walki z niepokornymi Keruskami i nieustannie jednoczyć państwa wchodzące w jej skład. Rzymianie wykorzystywali swary wśród Słewów, wspierając raz jednych władców, a innym razem drugich.

Wygrana Żarmina (Armin-iusa) w Lesie Teutoburskim w 9 r. n.e. zaczyna być początkiem ekspansji nowego żywiołu, który później da podstawę tradycji teutońskiej i zagrozi obu mocarstwom. Jak do tego doszło? Mimo słowiańskości Kerusków (Cherusków) nie wchodzili oni na przełomie er w skład państwa Słewów. Nieznane są przyczyny ich odtrącenia przez Rzeczpospolitą. Wiadomo jedynie z przekazów rzymskich, że Keruskowie znajdowali się poza pasem ziemi niczyjej odgradzającej Słewów od innych plemion – głównie celtyckich i teutońskich. Dlatego też stali się łatwą zdobyczą dla legionów Druzusa Starszego, który jako konsul wiosną 9 r. p.n.e. wtargnął w głąb Germanii. Pokonał kolejno kilka państw plemiennych, w tym Kerusków. Przekroczył Wezerę i dotarł do Łaby. W drodze spadł z konia i złamał nogę. Po 30 dniach zmarł, być może wskutek zakażenia. Tym wydarzeniem rzymscy dziejopisarze tłumaczyli wstrzymanie ofensywy na ziemie za Łabą. Jednak bardziej realnym powodem mogło być wzniecone przez Żarmina powstanie dopiero co podbitych ludów i zniszczenie przez nich trzech legionów. Tak w Lesie Teutoburskim mogła narodzić się świadomość wspólnoty ludów wciśniętych pomiędzy Rzym a Słewię.

Wielki Krak – Dusze Gwałtownie Uśmiercone Budzący

Jest jeszcze inna teoria wyjaśniająca zahamowanie rzymskiej inwazji. Wilhelm Bogusławski w 1 tomie „Dziejów Słowiańszczyzny północno-zachodniej…” z 1887 r. pisze, że tamą dla legionów mógł być król Morawian – Mirobud, który w tych czasach podporządkował sobie większość ludów federacji Słewów, m.in. Lęhów (Lugiów/Łużyczan) i Ziemianów (Semnonów). Bogusławski opisuje: „Państwo jego było prawdziwym królewstwem, rozciagającym się od Dunaju i gór Karpackich – na północ aż do błot nad Sprewją i Hobolą, a na zachód do Hercyńskiego lasu, pod którym rozumiano pasmo gór od Czarnego lasu aż do Czech.” Czy tak wyznaczone – w oparciu o rzymskie przekazy – granice były ostateczne? Zapewne – nie – bowiem opisy rzymskie mogły nie odnotować dalszych ludów wspierających wodza Morawian. Świadczy o tym choćby gwałtowny rozwój zagłębi metalurgicznych nad Wisłą, które przez stulecia zbroiły słewskich wojów. Na pewno ta wspólnota obejmowała ziemie dzisiejszej Polski od Karpat co najmniej po Kujawy.

Samo imię władcy do dziś pozostaje zagadką. Bogusławski uznał, że brzmiało Mirobud, czyli jakoby Pokój (Mir) Budzi. Moim zdaniem, Marobud można tłumaczyć jako Marę (duszę człowieka gwałtownie uśmierconego) Budzi, bowiem tak zabójczy był dla swoich wrogów. Jeszcze inny pogląd przypisuje genezę tego imienia celtyckiej zbitce Maro Boduus – Wielki Kruk. To także ciekawy trop, ponieważ doskonale odpowiada słowiańskiej tradycji tytulatury władców, która ciągnie się co najmniej od Kraka (Kruka) I. Byłoby to więc celtyckie tłumaczenie słowiańskiego Wielkiego Kraka.

Dezinformacją jest też przypisywanie Morawianom ucieczki z terenów nad Menem i szukania przez nich nowych siedzib. Nauka powoli prostuje łacińskie opisy, o czym świadczy choćby podważenie przez archeologię części relacji Tacyta. Starożytny historyk pisał, że Markomanowie (Morawianie) dotarli do kraju celtyckich Bojów, czyli Bohemii, obejmującego tereny Kotliny Czeskiej i je zasiedlili. Według Tacyta odbyło się to na drodze podboju zbrojnego. Badania archeologiczne wykazały jednak, że Bojowie zniknęli z tych terenów wcześniej. W ten sposób potwierdzona została opowieść Strabona, który twierdził, że w pierwszej połowie I w. p.n.e.: „Berewist (Lestek Przemysł – dop. RudaWeb) Keltów, którzy się zmieszali z Trakami i Ilirami, zniszczył, i Bojów co byli pod Kritasirem oraz Taurysków w pień wyciął”. Według mnie (za Bogusławskim), rzymscy Markomanowie byli Słowianami, którzy zamieszkiwali na początku naszej ery i dzisiejsze Niemcy, i Czechy, ale wywodzili się z Moraw. Najprawdopodobniej wiele przekazów Tacyta opiera się na relacjach Celtów, którzy zasiedlali obszary między Romanami a Słowianami i stąd nieścisłości oraz terminologia nieprzekazująca rzeczywistych nazw.

Jedno jest pewne – Marobud stworzył silną armię, którą według Wellejusza Paterkulusa „przez ustawiczne ćwiczenia ujął w karby prawie rzymskiej organizacji, a wkrótce powiódł na wyżyny, groźne nawet dla naszego imperium”. I Żarmin, i Marobud przebywali wcześniej w Rzymie. Z obserwacji arystokratów rzymskich Marobud – zdaniem Bogusławskiego – wyciągnął wniosek, że jego ojczyznę czeka inwazja legionów i po powrocie do niej:Gotował się on do wojny, dobrze pojmując zaborcze dążności Rzymian, przyjmował zbiegów z pod panowania rzymskiego, uzbrajał wojsko.” Podobne wnioski z kontaktu z Rzymianami mógł wyciągnąć Żarmin.

Divide et impera

Pierwszy na celowniku Cesarstwa znalazł się Marobud. W 6 r. n.e. do wyprawy zmobilizowano 12 legionów, które miały uderzyć w dwóch kolumnach. Mniejsza pod wodzą Sentiusa Saturninusa od zachodu i większa pod wodzą Tyberiusza od południa. Kampania została jednak przerwana zaraz po rozpoczęciu na skutek wybuchu powstania Panonów, sąsiadów Morawian. Sam Marobud unikał bezpośredniego starcia i szukał porozumienia na drodze dyplomatycznej. Jeszcze w tym samym roku doszło do porozumienia między Słewami a Rzymianami, w którym Cesarstwo uznało w Marobudzie króla i przyjaciela Rzymu. Mało znanym faktem obrazującym stosunki między wodzami Morawian i Kerusków, może być historia zapisana przez Paterkulusa o tym, jak Żarmin po bitwie w Lesie Teutoburskim przesłał głowę Varusa – rzymskiego dowódcy – właśnie Marobudowi. Ten jednak odesłał głowę poległego wodza jego cesarzowi – Augustowi.

W końcu Rzymianie, nie mogąc pokonać Słewów w kampanii zbrojnej, zaczęli skłócać ich ze sobą i najbliższymi sąsiadami. Przede wszystkim podgrzewali konflikt między nimi a Keruskami. Wojska Marobuda zostały w 17 r. n.e. pokonane w bitwie w Lesie Hercyńskim przez siły Żarmina, którego wsparły m.in. oddziały – zbuntowanych przeciwko Marobudowi – Ziemianów i Łąkobardów (Longobardów). Zresztą z drugiej strony też dochodziło do zmian barw – Ignomir stryj Żarmina poparł Marobuda.

Wykorzystując porażkę Marobuda i osłabienie jego pozycji, wygnany wcześniej morawski arystokrata Chatowład (Katualda) zebrał wojska i w 19 r. n.e. wtargnął na ziemie Morawian. Pokonany Marobud schronił się na rzymskim terytorium. Resztę życia spędził w Rawennie, gdzie został osadzony w luksusie odpowiednim dla jego godności. Natomiast scentralizowane państwo, które stworzył, rozpadło się. Rzymianie traktowali go do końca życia jako kartę przetargową wobec Słewii, grożąc pomocą w odzyskaniu władzy uciekinierowi w razie wrogich kroków.

Cesarz Tyberiusz tak ocenił Marobuda: „Ani Filip Macedoński nie był tak niebezpieczny dla Ateńczyków, ani Pyrros Epirski, ani Antiochos Syryjski dla narodu rzymskiego, jak Marobud dla Italii przez bliskość i męstwo swojego ludu. Sukces jest tym większy, że unieszkodliwiono przeciwnika tak wielkiego i mówię to z wielkim uznaniem, gdyż Marobuda oceniam jako wielką osobowość”.

Tak oto poprzez bratobójczą walkę słowiańscy przywódcy obalili w interesie Rzymian jednego z największych swoich władców.

NA ZDJĘCIU: rzymska figurka skrępowanego Słewa, FOT: Andreas Franzkowiak/wikimedia.org

 

Jeśli masz ochotę – zapisz się na ukazujący się raz w tygodniu newsletter informujący o nowych wpisach na naszym blogu. Wystarczy przysłać e-mail z hasłem NEWSLETTER w tytule na adres: rudaweb.pl@gmail.com

RudaWeb

Komentarze: 30

  1. Autor szkaluje Czechów, czy morawian a przecież pod Grunwaldem pomogli my też pomgaliśmy w czasie wojen husyckich. „Suma sumarum” pewnie zrobili nam tyle złego co my im więc po co tak robić z morawian , Czechów tych złych? Zażucamy im miękki kręgosłup , ale pytam czy na naszym Polskim twardym zdaniu nie przegraliśmy milionów dusz ? Może lepiej sprytem jak Niemcy teraz i Czesi dawniej uzyskać to o co nam chodzi czyli dobrobyt, siłę i spokój ?

  2. Zgłaszam moje „trzy grosze” do artykułu…
    TACYT w KSIĘDZE O POCHODZENIU I SIEDZIBACH GERMANÓW napisał tak: „42. Za Hermundurami żyją Narystowie, a następnie Markomanowie i Kwadowie. Wyjątkowa jest sława i siła Markomanów, a także ich siedziba, którą zdobyli, mężnie wypierając Bojów. Lecz ani Narystowie, ani Kwadowie nie są gorsi. Jeśli podążać wzdłuż Dunaju, ta część stanowi jakby czoło Germanii. U Markomanów i Kwadów jeszcze za naszej pamięci byli królowie z ich plemienia, ze szlachetnego rodu Maroboduusa i Tudrusa (dziś już także obcych znoszą), lecz siła i moc królów opiera się na autorytecie Rzymu. Rzadko wspieramy ich orężem, częściej pieniędzmi, lecz z niegorszym skutkiem.”. Konkretnie mam na myśli ten fragment: „siła i moc królów opiera się na autorytecie Rzymu. Rzadko wspieramy ich orężem, częściej pieniędzmi, lecz z niegorszym skutkiem.” W związku z tym, nasuwa się pytanie czy to przypadkiem tacy ludzie jak Marobud i jemu podobni, nie byli rzymską intrygą przeciwko Rzeczypospolitej Słewskiej?
    I jeszcze jeden cytat z Tacyta dotyczący Marobuda: „Opuszczony ze wszystkich stron Maroboduus nie widział innej ucieczki jak w zmiłowaniu Cezara. Przeszedłszy przez Dunaj w tym miejscu, gdzie on przy noryckiej prowincji płynie, napisał do Tyberiusza nie jak zbieg albo błagalnik, lecz jak człowiek, który o poprzednim swym szczęściu pamięta: Wszak wiele plemion — pisał — tak sławnego ongi króla do siebie wzywało, lecz on przyjaźń rzymską wyżej cenił. Odpowiedział mu Cezar, że będzie miał bezpieczną i zaszczytną siedzibę w Italii, jeżeli tam pozostać zechce; gdyby co innego jego interesom odpowiadało, z taką samą rękojmią odejdzie, z jaką by przybył.”. Znowu rodzi się kolejne pytanie – Czy snuje się intrygi przeciwko komuś kto „przyjaźń rzymską wyżej cenił”? O tym jak bardzo Marobud cenił sobie rzymską przyjaźń świadczy chociażby fakt odesłania głowy Varusa samemu Augustowi.
    Czy nie jest zastanawiająca taka postawa króla Słewów – największego i najbitniejszego ludu pomiędzy wszystkimi Germanami.
    Trzecia sprawa dotyczy stworzenia silnej armii. Przecież Juliusz Cezar w swoim dziele „O wojnie galijskiej” napisał, że: „Podobno kraj ich ma sto okręgów plemiennych, z których rokrocznie wyprawiają za granicę w celach wojennych po tysiąc zbrojnych. Reszta, która pozostała w kraju, troszczy się o żywność dla siebie i dla tamtych; po roku tamci na zmianę idą pod broń, a ci pozostają w kraju. W ten sposób nie przerywa się u nich ani uprawy roli, ani szkolenia i doskonalenia w sztuce wojennej.” Oznaczało to, że Rzeczpospolita Słewska posiadała zawodową strukturę wojskową składającą się ze 100 okręgów mobilizacyjnych z tysiącem (dwoma tysiącami) wolnych, młodych konnych wojowników, stale do wojny szkolonych. Daje to łącznie armię liczącą 200 000 wojowników. Stąd rodzi się kolejne pytanie, czy armia Marobuda tworzona była obok tej potężnej struktury wojskowej?

    • To by sugerowało, że już 2000 lat temu Czesi/Morawianie kolaborowali z Cesarstwem, dokładnie tak samo jak 1000 lat później, kiedy stali się lennikiem Cesarstwa. To by też wyjaśniało dlaczego z Czechami w średniowieczu mieliśmy głównie wzajemne najazdy, a jakoś nie mogliśmy się dogadać, żeby zwrócić się razem przeciw Cesarstwu. W ogóle to odnoszę wrażenie że historia toczy się kołem nawet bardziej niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić – 3300 lat temu biliśmy się najprawdopodobniej ze Skandynawami o wpływy nad Dołężą, a 1000 lat temu Połabianie bili się z Dunami i Saksonami/Teutonami o przetrwanie. Jeszcze czasami myślę, że ten najazd scytyjski na Łużyczan też zostawił po sobie pewne podziały.

      • MK, ja byłbym ostrożny w szukaniu takich analogii i nie sugerowałbym się zakłamaną historią, która wciąż jest nauczana. W „Dziejach Rzeczypospolitej Polskiej do piętnastego wieku ułożonej przez Jędzrzeja Moraczewskiego” z 1848 roku znalazłem taki fragment: „wyrzekł Dalemil, historyk czeski z XIV wieku w kronice po czesku pisanej, że pierwszym rządcą państwa był król Czech Lech. Słowo Lech miało podówczas znaczyć rycerza czy młodziana.
        „W Srbskiey iazyku gest ziemie
        Gies Charwati gest gmie
        W te ziemi biesje Lech
        Jemu gmie Czech
        Ten mużoboystwa se doczynie
        Pro nyeź swu zemi prowinie
        Ten Czech gmiel bratow ssest.”
        To po polsku:
        „W Serbskim narodzie jest ziemia,
        Która się Chorwacyą zowie,
        W tej ziemi był młodzian,
        Któremu imię Czech:
        Ten mężobójstwo popełnił
        I dla tego swą ziemię opuścił.”
        Czyli, wynikałoby z tego, że Lech miał na imię Czech…

        Natomiast zastanawiam się nad położeniem i sytuacją Kerusków (Cherusków) którzy nie wchodzili w skład Rzeczypospolitej Słewów. Web napisał, że „Nieznane są przyczyny ich odtrącenia przez Rzeczpospolitą. Wiadomo jedynie z przekazów rzymskich, że Keruskowie znajdowali się poza pasem ziemi niczyjej odgradzającej Słewów od innych plemion – głównie celtyckich i teutońskich.” Dochodzę do wniosku, że ci Keruskowie to tacy ówcześni Kozacy Zaporoscy, którzy od zawsze funkcjonowali na rubieżach Rzeczpospolitej i nie musieli wchodzić w jej skład.

    • Jeszcze jeden przykład potwierdzający nieustanne zasiedlenia tych terenów przez Słewów – aż do Średniowiecza były to ziemie słowiańskie.

  3. ŻARMIN i MAROBUD mogą być synami ARIOWISTA, a braćmi POMPILIUSA I. Mogli panować we własnych dzielnicach.

  4. Jeżeli Leszek III to Ariowist, a Pompilius I to Awiłł Leszko, to książęta panujący w poszczególnych dzielnicach Rzeczypospolijej to synowie Ariowista, ew. ich następcy. Żarmin i Marobud mogli być krewnymi, a że niektórzy ze sobą walczyli, to niczemu nie zaprzecza. Podobnie było w XIII w.

  5. Jeżeli Leszek III to Ariowist, a Pompilius I to Awiłł Leszko, to książęta (ew. królowie) panujący w tym samym czasie na terenie Rzeczypospolitej to synowie Ariowista i ich krewni. Żarmin, Marobud mogli być synami Ariowita i panować we własnych dzielnicach.

    • W przypadku Marobuda ten trop jest bardzo ciekawy. Natomiast Żarmina nie dotyczy – imię jego ojca jest dobrze znane: Segimir (Sędzimir).

    • Nie mogli. Arminius i Marobud nie byli braćmi i urodzili się mniej więcej 40 i 25 lat po śmierci Ariowista.

  6. Panie Web, nie zawiódł mnie Pan. Kolejny, trzymający w napięciu tekst z serii historii alternatywnej (może tylko szkoda, że fragmentami jest to kosmetyczna przeróbka Wikipedii, ale proszę wybaczyć to czepianie się ?). Zakładając wewnętrzną spójność stworzonego przez Pana lechickiego uniwersum, mam na początek kilka pytań. Słowiańska Rzeczpospolita króla Marobuda istniała w tym samym czasie co zjednoczone po śmierci Burebisty królestwo lechickie Lestka III Remetalka siedmiu imion, jego syna i dwudziestu stryjów, czyli mniej więcej w pierwszych dwudziestu latach naszej ery. Jak się miały wzajemne relacje tych królestw, a zwłaszcza jak przebiegały granice między nimi? Porównując ich zasięg terytorialny opisany w tym tekście i w tekście o Owidiuszu wynika, że zwłaszcza w okolicach Dunaju terytoria były wspólne, co wydaje się nieprawdopodobne i sprzeczne. Skoro Lestek III miał zjednoczyć królestwo po śmierci ojca to dlaczego nie włączył do niego ziem z królestwa Marobuda i nad jakimi prowincjami panowali jego stryjowie, skoro istniało w/wym. królestwo? Była współpraca czy rywalizacja? Dlaczego dwa królestwa, skoro było zjednoczenie? Skoro osławiony Mierzwa milczał o Marobudzie to może nie był to król słowiański? Po prostu brak dla niego miejsca w imperium i genealogii lechickiej. Pozostaje jeszcze kwestia Pannoni i Dalmacji w tamtym czasie. Wchodziły w skład państwa Lestka III czy nie? Byli to sprzymierzeńcy czy wrogowie? ?

    • Lestek III Remetalk nosił jako siódmy władca tracki imię Kotys, a nie był siedmiu imion. Nie wiem skąd Pan to wziął?

      Gdzie napisałem, że Popiel Kotys panował nad ziemiami, które przypisuje się Marobudowi? Przypomnę fragment artykułu z wątkiem Owidiusza:
      „Popiel I panował nie tylko nad Tracją, ale też nad krainami do Chersonezu, czyli Krymu. Na tych obszarach jego państwo sąsiadowało ze światem grecko-rzymskim. Z kim graniczyło od północy – źródła klasyczne milczą. Jednak wiadomo, że państwo jego ojca – Lestka Przemysła – obejmowało ziemie dzisiejszej Polski. Idąc tym tropem oraz za relacjami Strabona i Jordanesa można założyć, że Popielowi I Kotysowi udało się odzyskać co najmniej część ziem oddzielonych po śmierci Leszka II Przemysła.” Gdzie tu mowa np. o Morawach?

      W sprawie lechickiego uniwersum
      – Federacja Lęhicka obejmowała w tych czasach ziemie między Lasem Hercyńskim a Dnieprem, a na południu sięgała Dunaju, ale nia na całej jego linii. Tracja, Panonia i Dalmacja zostały już w praktyce utracone na rzecz Rzymu. Całe nieporozumienie w szukaniu tzw. Imperium Lechitów polega na tym, że współczesnymi wzorcami nie da się wyjaśnić tego zjawiska. Były to różne organizmy złączone wspólnotą religii, podobieństwem języka i potrzebą ochrony swojego terytorium. Nad poszczególnymi członami tego organizmu – który bardziej niż do imperium można porównać do unii/federacji – panowali różni książęta. Czasem zbierali się – jak w herodotowym opisie narady zwołanej przez Scytów Królewskich – by podjąć decyzję ws. wojny i wybrać wodza. Wtedy on był przewodnikiem tej gromady ludów – np. kagan Scytów Królewskich, a kiedy indziej gecki Lestek Przemysł, bądź iliryjski Krak Bargiel. W takim państwie lęhickim mieścił się równocześnie i Marobud i Popiel, a ten pierwszy mógł na czas wojny z Rzymianami zostać wybrany Wielkim Krakiem, czyli wodzem wojewodów. Marobud za bardzo chciał scentralizować ten twór i zapłacił za to utratą władzy.

      No i jeszcze wikipedia – z ponad 7 500 znaków mojego wpisu, niecałe 400 pochodzi z wiki, bo ten fragment był dla mnie bezsporny faktograficznie, a nie najważniejszy dla przekazu.

      • Lestek (1) III Awiłło (2) Uznany (3) Pompiliusz (4) Remetalk (5) Popiel (6) I Kotys (7) – siedem imion (przydomków) jednego władcy (wyłącznie na podstawie Pana tekstów).
        Jeżeli zjednoczone królestwo Lestka nie obejmowało Moraw to jakie terytoria wchodziły w jego skład? Morawy i „ziemie dzisiejszej Polski od Karpat co najmniej po Kujawy” – nie (Marobud), Tracja, Panonia i Dalmacja – nie („zostały już w praktyce utracone na rzecz Rzymu”), Dacja – nie („król Koryllus (Coryllus) osiągnął władzę w królestwie Gotów i przez czterdzieści lat rozkazywał swym plemionom w Dacji” – Strabon) No to co pozostało? I gdzie było centrum administracyjne tego królestwa? Zakładając jednak, że nad jakimś terytorium Lestek mimo wszystko panował, to jego królestwo musiało przynajmniej graniczyć z królestwem Marobuda. I co wówczas? Współpraca czy rywalizacja? Dwie silne osobowości z aspiracjami. Piszę o okresie między ok. 9 r. p.n.e. a 12/13 r. n.e. bo wtedy obaj żyli i istniały ich królestwa. Czy wchodziły one w skład Federacji Lęhów? Federacja oznaczałaby, że istniał jakiś związek, porozumienie. Pana źródła milczą na ten temat. W 6 r. n.e. Rzym chce rozprawić się z Marobudem. Co w tym czasie robi Lestek III? Zaciera ręce czy też zdaniem Pana inspiruje powstanie w Pannonii aby pomóc pobratymcowi? Dlaczego w latach 16/17 n.e. Popiel II nie interweniuje w sporze Arminiusa z Marobudem? To był jeszcze – w Pana koncepcji – czas przyjaźni ze stryjami i nic nie stało na przeszkodzie aby wspomóc Marobuda lub mediować. Moje wątpliwości biorą się stąd, gdyż namnożył pan królów słowiańskich na przestrzeni krótkiego czasu, a historia nie dzieje się w próżni.

        • Krótko, ma Pan rację, że w tej terminologii trudno wyłowić jedno konkretne miano. Ten władca z wpisu „owidiuszowego” to – moim zdaniem – Popiel I Kotys do czasu kiedy panował tylko w Tracji i Popiel I Lestek od kiedy przejął zwierzchność nad innymi krainami lęhickimi. Wszystkie inne miana pojawiają się w różnych źródłach i opracowaniach o różnej wiarygodności. Zacytuję fragmenty z moich wcześniejszych wpisów:

          „Dopóki Awiłło Leszek władał Tracją – nosił miejscowe miano królewskie Kotys, po objęciu władzy w Lęchii – doszło Leszek. Pod jego opieką na wygnaniu miał przebywać poeta Owidiusz. Natomiast cesarz Klaudiusz (Tiberius Caesar Augustus) ufundował kolumbarium Kotysowi Awiłło Leszkowi (C. Avillo Lescho – zapis z inskrypcji przekazującej).”

          i

          „Strabon napisał, że po śmierci Lestka Przemysła (Birrwisty) jego państwo rozpada się. Jordanes dopowiada, że rządy nad częścią kraju objął Komosik. Dopiero po Komosiku władzę miałby przejąć (prawdopodobnie w 25 r. p.n.e.) i zjednoczyć państwo Kotys. Według Augusta Bielowskiego, w kronice Miorsza podano, że był to Pompilius syn Lestka/Leszka Przemysła i Julii, siostry Juliusza Cezara, utożsamiany z Lestkiem/Leszkiem III. Od miana Pompilius wzięła się późniejsza forma Popiel. Miał on też panować nad Tracją, która jednak w jego czasach zaczęła przechodzić we władanie Rzymian. W historii Tracji władców o imieniu Kotys było co najmniej dziewięciu, tak jak wielu było Leszków w Lęchii i w Polsce. W Rzymie był znany jako Rhoemtalces, spolszczona wersja Remetalk. Dopóki władał Tracją – nosił miejscowe miano królewskie Kotys, zaś po objęciu władzy w całej Lęchii doszło miano Lestek/Leszek. Koniec końców – mamy Popiela I Kotysa.”

          Pana pytania takie, jak:

          „W 6 r. n.e. Rzym chce rozprawić się z Marobudem. Co w tym czasie robi Lestek III? Zaciera ręce czy też zdaniem Pana inspiruje powstanie w Pannonii aby pomóc pobratymcowi? Dlaczego w latach 16/17 n.e. Popiel II nie interweniuje w sporze Arminiusa z Marobudem?”

          – na razie muszą pozostać bez odpowiedzi, bo nie znam żadnych źródeł, które mogłyby nas naprowadzić choćby na poszlakę wiarygodnej hipotezy. Podobnie nie sposób wyznaczyć dokładnie granice między terenami poszczególnych władców. Z takiej perspektywy czasu być może nigdy nie odpowiemy na takie pytania. A szkoda, bo są istotne. Nie zniechęca to jednak do składania w taki, czy inny obraz tych elementów, które już znaleźliśmy.

          • „Dopóki Awiłło Leszek władał Tracją – nosił miejscowe miano królewskie Kotys, po objęciu władzy w Lęchii – doszło Leszek”
            Gdzież więc ta Lęchia, chciałoby się zawołać, skoro nie sposób wyznaczyć jej granic?
            Panie Web naprawdę żal mi Pana. Niezgodnie z zasadą brzytwy Ockhama namnożył Pan bytów ponad potrzebę i spotęgował Pan swój i tak już niemały (po odejściu od koncepcji Bielowskiego) kłopot związany z osobą Lestka III.
            Wprowadzając do lechickiego uniwersum jako słowiańskiego władcę postać historyczną – markomańskiego Marobuda doprowadził Pan w mojej ocenie do sytuacji, iż dla Lestka po prostu brak miejsca w tymże uniwersum. Nie sposób wyznaczyć granic jego królestwa, nie można też w sposób logiczny i spójny wprowadzić go w wir udokumentowanych wydarzeń politycznych i militarnych tego okresu dziejów. Czyli nie można w nakreślonych przez Pana realiach odpowiedzieć na zadane przeze mnie pytania.
            Te pytania mają odpowiedź jeżeli uznamy, zgodnie ze źródłami, fikcyjność króla lechickiego Lestka III. Pozostanie nam wówczas postać historyczna – sapejski król Gajusz Juliusz Remetalkes I, który zjednoczył Trację, został sprzymierzeńcem Rzymu i militarnie wspierał go podczas powstania Pannonów. Natomiast jego syna Kotysa VIII mało obchodziły kłopoty Marobuda, gdyż w tym czasie miał w Tracji własne – ze stryjem Reskuporisem III.
            Panie Web, blisko miesiąc temu zapowiedział Pan osobny tekst o Lestku III. Nie ukrywam, czekam na niego z niecierpliwością, gdyż bardzo ciekaw jestem sposobu wyjaśnienia tych wszystkich zawiłości genealogiczno-chronologiczno-geograficznych, które sobie Pan zafundował. ?

          • Mnie siebie nie żal. Ale dziękuję za te miłosierdzie.

            Teraz do rzeczy.
            Wie Pan doskonale, że – w świetle znanych źródeł – w okresie po śmierci Lestka II Przemysła jego państwo rozpadło się. W związku z tym władali jego różnymi częściami różni – nazwijmy ich – książęta. Nadal jednak istniała wspólnota Słewów. Jakie były wewnętrzne granice i kto z kim toczył spory – mamy tylko strzępy, które nie dają żadnej precyzji. Przecież to przyznałem. Jeszcze raz podkreślę, że terminologia występująca w historii klasycznej jest stworzona z jednej strony barykady i nie uwzględnia tego co wiemy z naszej tradycji. Do tego specyfika greki i łaciny wprowadza takie zapisy nazw krain i ludzi, że można je tylko porównywać ze słynną filmową próbą wymowy przez Niemca nazwiska Grzegorz Szczębrzyszczykiewicz.

            Lestek III nazywał się Gajusz Juliusz Remetalkes I według tradycji rzymskiej, a Popiel I Kotys według słowiańsko-trackiej (zresztą Trakowie byli Słowianami). Był władcą nie całej Lęchii, tylko jej wschodnio-południowej części.
            W tym, że Kotysa nie obchodził Marobud jesteśmy zgodni. Być może Roskupor był przyczyną – nie neguję.
            Dlaczego Kotys Awiłło Leszek nie istniał – bo tylko jedna rzymska inskrypcja zachowała to imię? Czy z tego powodu można zakwestionować – tak jak Pan to spekuluje – istnienie Rzeczpospolitej Lęchikiej? Nawet nie będę odpisywać na taki zarzut.
            Marobud władał krainami na zachód od ziem Kotysa. Nie był wodzem markomańskim tylko morawskim. Odsyłam do Bogusławskiego, jeśli nie jest dla Pana niewiarygodny, bo śmiał na ponad stulecie przed ustaleniami genetyków określić zasięg Słowiańszczyzny na Zachodzie. Na marginesie tego spostrzeżenia podam jeden cytat: …im słynniejszy i bardziej opiewany stawał się bohater narodowy Hermann, tym bardziej zanikała historyczna postać Arminiusza (…). Swoje nowe, niemieckie imię zawdzięcza on Marcinowi Lutrowi, który przetłumaczył je z łacińskiego określenia „dux belli”, czyli „przywódca wojenny” na „Herr – man”. Ten cytat pochodzi ze strony… Deutsche Welle! Nawet Niemcy zaczynają powoli zmieniać swoją wizję historii, ale Polacy nadal dbają o kulturotwórczą rolę germańskich Markomanów na od tysięcy lat ziemiach słowiańskich.
            Wybaczy Pan, o Leszku II i III nie zapominam, ale zajmę się we właściwym czasie. Na razie mam ważniejsze wieści dla naszych Czytelników i staram się nad nimi skupić. Takie moje wilcze prawo: Mój blog – mój cykl publikacji.

    • Tanatorek to taki kujon, co niestety nie jest w stanie okiełznać semantycznie powyginanej natury jego całego wywodu. Skoro /historiografia/ czegoś nie kreśli się na pseudo-racjonalnej mapie czasu rękoma „kronikarzy” — po których śladu nie ma poza ich „kronikami” — to potencjał /historyczności/ któregokolwiek słowiańskiego ideału stojącego dzień i noc na warcie Rodu i Wiary Rodzimej z jasną pochodnią /logiki/, musi być zawsze poddany dezaprobacie pseudo-metodologii, która czyha zarówno zewnątrz grodu, którego ten ideał strzeże, a i wewnątrz.
      W tym grodzie sponsorowane „grubymi” denarami Rzymu liche historyjki o barbarzyńcach germańskich nie mają odwołania do niczego pozytywnego, bądź dyplomatycznego, a są jedynie propagandą wojenną i religijną.

      Jak mniemam, żercy nie są godni poparcia dla Tanatorka, więc całość przekazów mitologicznych o Bogach, Stworzach i całym Świecie nie może mieć _żadnych_ podstaw ani korespondującej /historyczności/ w — za przeroszeniem — gównianej /historiografi/, którą to się posługuje na wyłączność. Swoim rachowniczym talerzem utkwionym w jego rozumku nie ogarnia, że nawet u podstaw Biblii i Koranu i wielu słów tam zawartych rosną lęchickie korzenie Iwy — Wierzby Wiary.

      Mimo to, chcę wykazać pewną „garść” wiedzy ukrytej w przekazach nordyckiej mitologii. Nie będę tu się rozpisywał, a zachęcam zaledwie do zastanowienia się nad tym, co mitologia potrafi przekazać o historyczności zdarzeń — na tym przykładzie:
      Imię /Kotys/ ma synonim w słowie o germańskich pochodzeniu, /Höðr/. /Höðr/ to był taki ciemny (ślepy) bożyc („Mąd”), który został ponoć zwiedziony przez Lokiego (Lucyfera lub Welesa), gdy ten kazał mu strzelić strzałą z jemioły (symbol „niezrozumialstwa” albo „nieświadomości”) z łuku do Baldura (Jezusa bądź Peruna, czyli „najjaśniejszego”), zabijając go i zsyłając do Piekła Weli.
      Ten mit mówi wprost o chrześcijańskim zagaszaniu Ognia i Zniczy tradycji Żarów-Zorzyc i Norn (Zorz Północnych), które dawały swoim Blaskiem, Widnością, Wieścią i Czarem Słowianom co noc gwarancję bycia powiadomionymi i bezpiecznymi pod wodzą plennej wspólnoty i Swaroga, Jasnoboga, jak i Dziadów.

  7. //Następnie zaczęli, mieszać się ze Słowianami, których tu zastali //…..t zn ,że z „tej mieszanki” nie pozostały żadne słowiańskie żywioły , schedę po rzymskim , zachodnim imperium przejęli przecież odłamy Gotów , Franków czy nawet Longobardów wszystkie te ludy nie mają nic wspólnego ze Słowianami bo gdyby tak było ,to ludzie w całej płd-zach. Europie mówiliby w językach zbliżonych do języków słowiańskich, czy na prawdę nie wystarczy nam pół Europy ?

    • Gotów i Longobardów już od dawna nie ma, zresztą nie zachowały się ich języki – tak, jak cała grupa mitycznych „wschodniogermańskich”. Zastanawiające, że ponad tysiąc lat germanizacji przetrwali Łużyczanie, a potężni Goci wyparowali wraz z ich językiem. Coś nie tęgo był z tą ich rolą cywilizacyjną. Ostali się Frankowie – głównie w państwach francuskim i niemieckim, ale oba narody należą obecnie do różnych rodzin lingwistycznych. Niemniej Frankowie i poniekąd ich potomkowie niemieccy skutecznie ćwiczyli Drang nach Osten aż wkurzyli rosyjskich potomków Słowian i Scytów – i skończyło się ich rumakowanie. Oczywiście bzdurą jest zarzucanie mi, że chce całej Europy dla Słowian. Słowianie powinni być tam gdzie są dziś – czyli wyspowo do Drezna. Dalej są kreolscy Niemcy, a później różnojęzyczni potomkowie Celtów. I niech tak zostanie – Niemcy wyszarpali swoje poletko między Celtami a Słowianami, ale o słowiańsko-celtyckiej historii Starej Europy nie zamierzam zapominać.

      • Zanik Gotów i Longobardów potwierdza jedynie ich germańskie korzenie ,tym bardziej gdy zauważymy ,że Łużyczanie trwają do dzisiaj zaś niektóre z ludów t zw Słowian Połabskich jeszcze do połowy XVIII zdołali zachować słowiański język , co dokładnie opisał Jan Parum Schulze w swojej „Kronice słowiańskiej” z 1725 bo sam był ich potomkiem,po tych dwóch przypadkach widać wyjątkową determinację Słowian ,zresztą czy nasi Ślązacy nie są tu też dobrym przykładem na zachowanie zwyczajów i języka polskiego w warunkach okupacji ? Wniosek może być tylko jeden ,nie mamy nic wspólnego z jakimiś tam Gotami czy Wandalami , co chyba powinno być postrzegane jako dobra strona naszej przeszłości bo nikt normalny nie szuka związków z przegranymi

        • Słowiańskich ludów też kilka wyginęło, a historia to również opisywanie tych co przegrali. Pisząc o zniknięciu całej grupy języków wschodniogermańskich, chciałem podkreślić ich hipotetyczność. Ten „wschodniogermański” konstrukt miał jedynie zaciemnić rzeczywiste pochodzenie Gotów i Wandali. Ich potomkowie do dziś żyją m.in. w Polsce i posługują się językiem, który prawdopodobnie wyrasta ze wspólnej mowy także dla wspomnianych ludów „wschodniogermańskich”. Język polski jest – według lingwistów – archaicznym językiem, czyli najbliższym temu najstarszemu. Natomiast niemiecki (i inne germańskie współcześnie) – kreolskim, czyli powstałym ze zmieszania kilku starszych mów, w tym słowiańskiej. Jednak to już zupełnie inna opowieść.

          • // Ich potomkowie do dziś żyją m.in. w Polsce i posługują się językiem, który prawdopodobnie wyrasta ze wspólnej mowy także dla wspomnianych ludów „wschodniogermańskich”//……..kto w Polsce , poza Kaszubami mówi w jakimś języku odbiegającym od słowiańskiego ? to właśnie na terenach gdzie kiedyś przebywali Goci czy Longobardowie zachowały się dialekty hiszpańskiego ,włoskiego czy francuskiego , nie mające żadnych cech wspólnych z językami słowiańskimi czyli siłą rzeczy muszą mieć jakieś początki w kręgu języków celtycko-romańsko-germańskich . Skąd ci lingwiści znają losy światowych języków by sobie założyć ,że ten najstarszy musi być „polski” ?

          • Toś Pan strzelił z tymi Kaszubami. Otóż kaszubski należy do grupy języków lechickich (obok polskiego i serbołużyckiego), a wszystkie razem zaliczone zostały do zachodniosłowiańskich.
            Zarówno Goci jaki Łąkobardowie nie są znacząco (praktycznie w ogóle) notowani genetycznie na Półwyspie Iberyjskim. Wszystko wskazuje na to, że nie byli zbyt liczni (w stosunku do tubylców), a na dodatek miejsca tam nie zagrzali. Poza tym przez te ziemie u schyłku Starożytności przewalili się jeszcze i Słewowie i Wędowie i Alanowie. Jak wymieszane było to towarzystwo można przekonać się po imionach ich królów – oprócz słowiańskich Witerzyka i Świętyły jest sarmacki Sisenand i germański Rekared (ten ostatni ok. r. 620).
            Skąd lingwiści mają wiedzę? Napisz Pan do prof. Mario Alinei, chyba jeszcze żyje.

  8. W przedstawionym tu ujęciu historii nie ma miejsca dla ludów germańskich bo nawet Cheruskom nie wolno nimi być czyli praktycznie w Europie poza samym imperium liczyły się tylko ludy słowiańskie , w tej sytuacji trzeba zadać pytanie ,kto doprowadził do upadku imperium ? Jeśli Germanie nie odrywali żadnej roli albo nawet ich nie było,bo ta wzmianka o celtyckich czy teutońskich plemionach to oczywisty „margines” , to wychodzi na to ,że sami Słowianie pogrążyli Rzym czyli Słowianami musieliby być Goci i dlatego Wulfila wymyślił gocki alfabet nie mający nic wspólnego z językiem słowiańskim a bardzo wiele germańskim ?. Skojarzenie określenia „longobard” z „łąkobard” jest tu wyjątkowym kuriozum bo o ile dla języków germańskich pojęcie „longobard” jest jak najbardziej jasne tak dla nas „łąkobard” nic nie znaczy , przypomina inny „dziwoląg” , wymyślony na potrzeby slawizacji imienia wandalskiego wodza Genzeryka na Gąsiorek

    • Niestety, z najnowszych ustaleń wynika, że faktycznie ci Germanie (w sensie Teutonów) na wschód od Renu zaczęli pojawiać się, jako mieszanka Celtycko-Staroskandynawska, dopiero po inwazji Rzymian na Galię. Następnie zaczęli, mieszać się ze Słowianami, których tu zastali. W XVI wspólnie protestant Luter i arcykatolik cesarz Maksymilian zaczęli zawężać tacytowskie pojęcie Germanii tylko do tej kreolskiej mieszanki. Szczytem tej myśli byli niejaki Adolf H. i Gustaw K.. Na tym blogu jest kilka artykułów tłumaczących te kwestie, np.
      http://rudaweb.pl/index.php/2017/03/24/goci-narod-na-krolewskie-zamowienie/
      lub
      http://rudaweb.pl/index.php/2016/10/06/slewowie-germania-i-scytia/

      Łaciński Genseric to Gęsierzyk, Łąkobardowie to mieszkańcy łąk wokół brodów (w serbołużyckim bród to bard, podobnie gród – gard).

      Proszę nie udawać, że nie zna Pan przytoczonych już przeze mnie źródeł i ustaleń, nie tylko polskich historyków.

      • Przyznaję ,że źle sformułowałem to pytanie z „kaszubskim” w tle bo chodziło mi bardziej o samo brzmienie i zrozumienie tego języka , a nie jego „korzenie” bo znałem osobiście Kaszubów i ta ich mowa była dla mnie zupełnie niezrozumiała , to już bardziej czeski czy rosyjski , nawet bez uczenia się tych języków jest , przynajmniej dla mnie zrozumiały .Ten profesor to jakiś „aparat” , nie znałem go ale teraz po zachęcie z Pana strony już wiem ,że ma dość oryginalne pomysły , m in uważa Etrusków za potomków Węgrów , co chyba , niektórym z „naszych” się nie spodoba bo też by chcieli widzieć ich w swojej genealogii .

        • Jakby by nie było z Węgrami, to M. Alinei uchodzi za najwybitniejszego lingwistę naszych czasów. Jego zdaniem już kultury starczewskie były słowiańskie i dały początek innym językom indoeuropejskim samodzielnie, albo w starciu z celtyckim. To koresponduje z ustaleniami innego tuza nauki – archeologa Andrew Colina Renfrew. On twierdzi, że pierwotny praindoeuropejski rozwinął się na obszarze między Dunajem a Bugiem.

        • Genetycznie to Etruskowie mogli i być spowinowaceni ze współczesnymi Węgrami, nic nie stoi na przeszkodzie. Z tymże można powiedzieć że Węgrami są także… Słowacy, tylko w przeciwieństwie do tych Węgrów na nizinie panonskiej zachowali swój Słowiański język. Jak wiemy język madziarski został narzucony Słowianom w Panonii/na Uhorzu przez grupkę madziarskich wojowników ze stepu, którzy ostatecznie genetycznie rzecz biorąc rozplyneli się na tych Węgrzech. Z tego co wiem w madziarskim wiele słów dot. jedzenia i rolnictwa pochodzi ze słowiańskiego, bo Madziarzy byli nomadami i na rolnictwie się nie znali. Tak więc oczywiście to żeby Etruskowie mówili po madziarsku jest absolutnie nieprawdopodobne, ale jak najbardziej mogli przybyć ze współczesnej Słowacji, czy Węgier i rzecz jasna mogli być sookrewnieni z Węgrami.

Skomentuj RudaWeb Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *