Listy do Aleksandra W. i skrypt sędziego Dagome

Kampanien 2013

Najstarsze polskie kroniki przytaczają list, który lechicka królowa Wenda (Wanda) wysłała do Aleksandra Wielkiego. Dokument ten zachował się wyłącznie w cytatach na stronicach tych kronik i stąd jest podważany przez „naukową” historię. Jego lekceważenie – moim zdaniem – służy temu samemu celowi, co zakładanie wieku kopca Wandy w Krakowie na 7 w. n.e. – chodzi o maksymalne skracanie wieku ojczystej historii w imię ratowania własnej pozycji akademickiej budowanej na fałszywych przesłankach. Jedną z takich fałszywych przesłanek uznanych za „pomnik dziejowy” jest – moim zdaniem – „Dagome iudex”.

Ciekawe czym kieruje się polska historiografia współczesna uznając list Wendy za falsyfikat, a słynny „Dagome iudex” traktując jako wartościowe źródło. Przecież ten drugi dokument to też tylko odpis – nikt nie widział oryginału i realnie nie wie kiedy i w jakich okolicznościach powstał. Hołubiony przez współczesnych opisywaczy dziejów „Dagome iudex” to – mówiąc „oficjalnie”: „Incipit pochodzącego z końca X wieku regestu kopii dokumentu donacyjnego władcy identyfikowanego z księciem Polski Mieszkiem I, darowującego państwo, nazwane w dokumencie „państwem gnieźnieńskim”, w opiekę Stolicy Apostolskiej. Dokument, na którym oparł się kopista sporządzony został prawdopodobnie w kancelarii wystawcy w Gnieźnie (możliwe jest również, że powstał w Quedlinburgu lub w Rzymie) około 991 roku”.

Tłumacząc na polski – „Dagome iudex” to pierwsze słowa rzekomego dokumentu nie wiadomo skąd, w którym domyślny Mieszko I miał rzekomo podarować być może „państwo gnieźnieńskie” Papieżowi, którego skrót nieokreślony kopista w Rzymie wstawił do spisu watykańskiego. Przed żadnym przyzwoitym sądem taki akt prawny nie uzyskałby uznania. Mało tego – jakikolwiek uczciwy dziennikarz też miałby dziś problem z oparciem się na tym „kwicie” – chyba, że pisze do prasy plotkarskiej. Jednak nasi włodarze mózgów każą młodym Polakom uczyć się o tym świstku jak o prawdzie objawionej. Z ćwiczeń historii Polski średniowiecznej, dyplomatyki i paleografii łacińskiej pamiętam godziny ślęczenia i później pisania sprawdzianu/kolokwium (– choć to powinna być rozmowa) z tego dokumentu. Gwoli sprawiedliwości dodam, że podczas tych analiz – już wiele lat temu – co bystrzejszy wykładowcy nie strofowali studentów za zgłaszane liczne wątpliwości, np. że wystawca dokumentu to nie Mieszko ale jakiś sędzia Dagome, a Schinesghe to żadne Gniezno tylko Szczecin. Zresztą ta ostatnia kwestia była podnoszona też przez „uznanych” akademików, m.in. prof. archeologii Przemysława Urbańczyka. Do tego w nauce znana jest hipoteza o sporządzeniu tego pseudodokumetu przez… czterech władców Sardynii. Zaiste, spiżowy to pomnik dziejów ojczystych 🙂

Wanda pisze, kronikarze przepisują, ale… to bajki

Natomiast z kpinami zawodowych historyków spotykają się listy przytoczone przez staropolskich kronikarzy, które otrzymał i pisał Aleksander Macedoński w związku z kampanią lechicką w 4 w. p.n.e. Mimo, że wydarzenia związane z tą korespondencją znajdują potwierdzenie w innych źródłach.

Tak kronika Dzierzwy (tłumaczenie z wydania warszawskiego księży pijarów z 1823 r.) przytacza list Wandy w odpowiedzi na żądanie Aleksandra Macedońskiego w sprawie zapłacenia daniny przez Lechitów:
„Alexandrowi Królowi Królów, Polska samowładna Królowa!
Niedobrze ten nad innemi panuie, kto się nie nauczył władać sobą samym! Niegodzien Imienia zwycięzcy, nad kim gwałt namiętności panuie! Pragnienia Twoiego nic ochłodzić, nic uśmierzyć, a chciwości nic nasycić nie może; Nędzne ubóstwo Twoje wszędzie żebrze! Lubo Świat cały otchłani łaknienia Twoiego nasycić nie może, My iednak zasililiśmy pragnienie Posłów Twoich. Wiedz że nie mamy miechów, przeto ubogie nasze upominki, czyli podarunki w torebkach z naywiernieyszych sług Twoich odsełamy. Wiedz że Polacy nie w Skarby ale w wyniosłość umysłu i siłę Ciała są zamożni: niemaią czym zaspokoić tak wielkiego Króla (czyli raczey zasycić obżarstwa tak srogiey bestyi). Obfitują także w rzetelne Skarby, to jest liczną Młodzież, która chciwość Twoię nietylko uśmierzyć ale zupełnie przytłumić zdoła.”

Z kolei tłumaczona przez Augusta Bielowskiego w 1850 r. kronika Miorsza (z której korzystał m.in. późniejszy Dzierzwa) tak przedstawia odpowiedź polskiej królowej na żądania Aleksandra Wielkiego:
„Królowi królów Aleksandrowi królewska władczyni polska. Źle innym rozkazuje, kto sam sobie nie nauczył się rozkazywać; nie jest przecież godzien zwycięskiej chwały ten, nad którym triumfują wybujałe żądze. Zwłaszcza twoje pragnienie żadnego nie zna zaspokojenia, żadnego umiarkowania; co więcej, ponieważ nigdzie nie widać miary twojej chciwości, wszędzie żebrze niedostatek twego ubóstwa. Chociaż jednak świat nie może nasycić otchłani twej nienasyconej żarłoczności, zaspokoiliśmy jakoś głód przynajmniej twoich [ludzi]. I niech ci będzie wiadome, że u nas nie ma trzosów, dlatego te oto podarki włożyliśmy w kalety twoich najwierniejszych [sług]. Wiedz zaś, że Polaków ocenia się podług dzielności ducha, hartu ciała, a nie podług bogactw. Nie mają więc skąd zaspokoić gwałtownej żarłoczności tak wielkiego króla, by nie powiedzieć tak wielkiego potwora. Nie wątp jednak, że prawdziwie obfitują oni w skarby młodzieży, dzięki której można by nie tylko zaspokoić, lecz całkiem zniszczyć twoją chciwość razem z tobą”.

Dla pełni obrazu przypomnę, że Wanda wysłała list do Aleksandra wraz ze szczątkami jego posłów – najpierw obdartych ze skóry, które potem wypchano zielskiem. Przypomnę też, że według Miorsza (za Bielowskim), nie żaden Aleman, a Langar król Agryanów na prośbę Aleksandra Wielkiego w 336 roku p.n.e. napada na królestwo Wandy/Adei. Langar po tej wyprawie rozstał się z życiem. Natomiast Wanda żyła dalej (nie ma mowy o żadnym topieniu się w Wiśle) i musiała sprostać gniewowi największego wodza Starożytności. Aleksander nie mógł zlekceważyć takiej zniewagi i zorganizował wyprawę odwetową. Według przywołanych kronik staropolskich, po obejrzeniu „daniny” i przeczytaniu listu od Wandy zażądał natychmiastowego ukarania zuchwalców. Rozkazał zgładzić ich co do jednego. Wysłał liczne wojska do Polski. Jednak jego oddziały zostały wybite w boju lub wzięte w niewolę. Wódz postanowił więc sam udać się do Lechii/Polski. Najpierw z różnych stron skierował oddziały inwazyjne, a sam z główną siłą miał – prowadzony przez Pannonów – wkroczyć na Morawy. Zajął dzisiejsze Małopolskę i Śląsk. Budowle zrównał z ziemią, a zniszczone grody kazał posypać solą. Polacy rozbici poukrywali się w lasach.

Wówczas jeden z lechickich złotników doradził, aby z drzewa i kory wyrzeźbić zbroje i jedne pokrył żółcią, a inne pianą srebra. Wiele takich manekinów polecił rozstawić na wierzchołku góry (według kronik Wapowskiego i Bielskiego wydarzyło się to pod Łysą Górą, u stóp której Aleksander założył swój główny obóz). Lśniące we wschodzącym słońcu rzekome pancerze zwróciły uwagę Macedończyków. Szybko ruszyli w kierunku pozycji nieprzyjaciela. Jednak zanim dobiegli tam, złotnik wrzucił figury wojów do ognia i spalił je. Równocześnie przygotował zasadzkę złożoną z najsilniejszych Lechitów – wybijali oni kolejno szukających wroga Macedończyków. Następnie ubrali ich zbroje i udawali argyraspidów (żołnierzy macedońskich w srebrnych zbrojach), ale jeśli jakiś rzeczywisty się zbliżył to zabijali go szablami (nie mieczami!). Przejęli znaki nieprzyjaciół i w ich strojach weszli do obozu Aleksandra. Lechici rzucili się na witających ich Macedończyków. Zaalarmowany Aleksander w pierwszej chwili myślał, że to bunt jego ludzi i ze swoim hufcem zaczął pomagać przebranym wrogom. W sumie więcej Macedończyków miało polegnąć od własnej broni niż od lechickiej. W końcu wódz zorientował się w podstępie, ale nie mógł już odwrócić losów potyczki i uciekł z najbliższymi towarzyszami. Podwójnie raniony wrócił za Dunaj.

Pokłosiem tej nieudanej wyprawy Aleksandra stały się niepokoje i spiski w Grecji i Macedonii, wywołane pogłoskami o jego śmierci. Według naszych kronikarzy zostały też listy.

Wódz do filozofa

Nasi kronikarze, a także wielu historyków z całego świata potwierdza, że Aleksander korespondował z pól bitewnych ze swoim nauczycielem – wybitnym filozofem Arystotelesem. Po zdobyciu Krakowa miał do niego napisać:
„Ażeby troskliwości Twoiey o powodzenie nasze nietrzymać zawieszoney w niepewności, donosimy Ci iż nam się bardzo dobrze wiedzie przeciwko Lechitom, Sławne Miasto ich blisko północney granicy Pannonii leżące Caranthas to iest Kraków zwane (potężnieysze walecznością Rycerzów niżeli zamożnością w bogactwa, warownieysze sztuką niż położeniem) i inne przyległe zawoiowaliśmy szczęśliwie”.

Filozof odpisał królowi:
„Słychać żeś z Woyskiem Swoim Caranthas Lechitów zawojował: lecz bodayby była sława takowego tryumfu nigdy do twoich zaszczytów nie przybywała! Albowiem odtąd iak ochydna danina we wnętrzności Posłów Twoich wsypaną została, i Lechitów przebranych za Puklerzników doświadczyłeś, blask iasności Twoiey u wielu w mniemaniu przyćmiony został, a nawet Korona na głowie Twoiey wstrzęsła się”.

Oczywiście „oficjalna” nauka historyczna uznaje tę korespondencję za wymyśloną, bo oryginały około dwustu listów między wodzem a filozofem zginęły na przestrzeni blisko dwóch i pół tysiąca lat. Za to rzekomy watykański odpis dokumentu być może Mieszka sprzed tysiąca lat jest ich zdaniem godny wiary.

Zamiast wniosków

„Bodajbyście wisieli na haku, złodzieje, Żeście, w wieczne swój naród podając pośmiechy, Powyrzucali z kronik i Wendy (Wandale) i Lachy…”
Adam Tadeusz Naruszewicz

NA ZDJĘCIU: rzymska mozaika z przedstawieniem Aleksandra Wielkiego z Muzeum Narodowego w Neapolu, FOTO: Berthold Werner/wikimedia.org

 

Jeśli masz ochotę – zapisz się na ukazujący się raz w tygodniu newsletter informujący o nowych wpisach na naszym blogu. Wystarczy przysłać e-mail z hasłem NEWSLETTER w tytule na adres: rudaweb.pl@gmail.com

RudaWeb

Komentarze: 22

  1. Rozumiem że Arrian , Plutarch , Kurcjusz , Arystobus i inni celowo nie opisali owej kampanii lechickiej ? Która na dodatek miała miejsce w 4 r p.n.e. ? bardzo to ciekawe , chętnie bym poczytał coś więcej na temat jej przebiegu ….

  2. sa inne kroniki i zródła, niestety niedostępne – trzymane w tajnych archiwach Berlina, Wiednia, Rzymu i Moskwy. cienie tych faktów przebijają się w tym opracowaniu, Rzym w istocie fałszował wiele rzeczy, dowodów jest na to cała masa, powody oczywiste, zachwyt nad Gall’em Anonimem nieuzasadniony, rozważenie naszej historii konieczne no i finalnie odkłamanie jej, wspaniała praca autorów, pozdrawiam wszystkich

  3. Proszę wybaczyć ale treść Pana postu świadczy, że nie tylko nie czytał Pan kroniki Galla ale też żadnego opracowania na ten temat (na początek polecam hasło w Wikipedii). W największym skrócie: Gall Anonim nie jest określeniem odautorskim – tak został nazwany przez późniejszych historyków. Oczywiście że brał odpowiedzialność za treść kroniki bo nie pisał jej dla siebie do poduszki tylko na zlecenie dworu Bolesława Krzywoustego. Pisał o faktach gdyż zleceniodawcy łatwo wykazaliby mu fałsz. W oparciu o roczniki i tradycję ustną byłoby to nietrudne. Anonimem jest dla nas, jemu współcześni doskonale znali jego tożsamość i pochodzenie.

      • Oj, chyba nie Gniezno, trzeba czytać do końca.
        Autor tekstu, Pan Kuźmicki podsumowuje to tak:
        „Jak zatem można próbować zrozumieć ostatni fragment z Dagome iudex: et exinde ducente iuxta flumen oddera usque in predictam civitatem schinesche?
        Myślę, że można i tak:
        […] i stąd podług rzeki Odry biegnącej (// znajdującej się) całkowicie
        w rzeczonym państwie, mianowicie w mieście”.
        Więc, według autora chodzi o słowo „w mieście”. 🙂
        .

        • Trzeba też czytać od początku. Słowo „schinesghe” występuje dwukrotnie. Autor nie ma wątpliwości, że za pierwszym razem odczytujemy je jako Gniezno, a jako „w mieście” proponuje przy tłumaczeniu końcowego fragmentu Dagome iudex, tak jak Pan zacytował.

          • Zapewniam, że czytałem całość tekstu i nie bawiłem się w rankingi słów. Autor, aby przedstawić własne wnioski w tym temacie na początek uczciwie przedstawił najbardziej prawdopodobne rozwiązania tej zagadki przez pryzmat odkryć i dociekań innych badaczy tematu, i jak sam to określił „Szala z odczytaniami tych zapisów przechyla się na rzecz Gniezna (dzieje się tak na pewno w środowisku historyków)”, czyli tekstem w nawiasie autor zdystansował się od tych opinii. Dalej rozwija własny wywód i poddaje później pod wątpliwość wariant Gniezna, jak i Szczecina-Szczytna szczególnie pod kątem interpretacji zasięgu granic przedstawionych w Dagome Iudex (problem „terra incognita”) , a efektem tych wątpliwości jest zacytowane przeze mnie podsumowanie tej pracy.
            Poza tym, ciekawie Pan interpretuje ten tekst. Uważa Pan, że autor na początku był osobiście przekonany o słuszności wyboru Gniezna, a potem sam sobie w tekście udowodnił, że był w błędzie i przyjął wariant tłumaczenia tego słowa na zwrot „w mieście”, czyli co – autor sam się zaorał(?)

          • Uważam że autor dla pierwszego wystąpienia nazwy przyjmuje tłumaczenie Gniezno, a dla drugiego „w mieście ” – dla zachowania spójności opisu geograficznego. Nie ma tu błędu w logicznej koncepcji autora.

  4. Czry mysle poprawnie? jesli dagome udex jest falsyfikatem ,a na pewno jest, to KRUCJATY NA POLSKIE ZIEMIE maja sens bo MY LECHICI…. nigdy nie zrzeklismy sie STAREJ VIARY PRAOJCOW RODZIMEJ i do dzis dnia oni forsuja klamstwami swoje knuwania polityczne.Historia zostala przekrecona przez maszyne przyszlych niemiecvatykanu ,potem anglia sie dolaczyla wszystkie wspolczesne panstwowosci nie posiadajace gruntow z minimalnymi zasobami.Anglia do dzis dnia jest importerem zywnosci/doXVI/XVI wieku przezywala co piec lat,systematycznie od rejestrowanych kronik-wiele wiekow, smierc glodowa……depresyjni niemcy sami osobie mowia ze sa depresyjni..wlosi pokreceni totalna handlowa populacja….A My mielismy ziemie,bogactwa wiedze,co sie stalo-CHRZESCIJANSTWO OGNIEM I MIECZEM

    • odnosze sie do krucjat po tzw.chrzcie ! musi ze logika kosciola rzymsko katolickiego przyjecie wiary byc UKARANE I GWALTEM NA CHRZESCIJANSKIM LUDZIE PRZYPIECZETOWANY KLATWAMI KRWIA .Ciekawa logika „wiary chrzescijanskiej”, o WIEDZY W TYM PRZYPADKU NIE MA MOWY.To znaczy ze jest to ponad tysiacletnia WALKA Z NARODEM I PANSTWEM POLSKIM!

  5. doskonale ujecie spraw.Chrzescijanstwo rzymsko katolickie ubezwlasnowolnilo narod,to pod ich straza ani handel ani szkolnictwo tylko niewolnictwo-umyslu ,ducha i ciala.Historia wspolczesna jest tego naocznym swiadkiem i wszyscy Polacy co Slovianami sa cierpia z powodu ,nazwe to kastracja wszelkich logicznych zachowan narodowych w celu uwuelbiania wymyslonego stworzenia zmarlego na wymyslonym krzyzu i przerabianymi przez wieki opisami „biblijnymi” a te w oryginalnych przekazach nie nalezal do pustynnej zarazy-brak logiki w tym pismie jest przykladem na jego „tworczy charakter”

  6. Artykuł jest sprytną manipulacją mającą zasugerować istnienie staropolskich kronik i kronikarzy (liczba mnoga) wiarygodnie opisujących imperialne dzieje Lechitów. Tymczasem cała treść oparta jest na cytowanym dziele A. Bielowskiego Wstęp krytyczny..” i jego odosobnionej koncepcji istnienia jedenastowiecznej Kroniki Miorsza. Kronika ta to w istocie Kronika Dzierzwy z XV wieku. Cytowane fragmenty pochodzą z tego jednego źródła a nie wielu innych. Oczywiście można wierzyć tylko Bielowskiemu a innym historykom nie, ale nieuczciwością wobec czytelnika jest mnożenie rzekomych staropolskich kronik gdy w istocie tekst opiera się na jednej.

  7. To tak samo, jak z kronikami Wincentego Kadłubka i Galla Anonima. Pierwszy, to bajarz i fantasta, który miał odwagę autoryzować kronikarskie dzieło swoim imieniem i międzynarodową reputacją, ale dla polskojęzycznych „historyków” jest mało wiarygodny(!). Drugi natomiast, co tam, że nie wiadomo kim był, skąd pochodził. Nie chciał nawet z imienia przyznać się do tego co pisał. W końcu Gall Anonim, to tylko pseudonim, mało tego – pod takim pseudonimem mogło ukrywać się kilku autorów(!), ale mimo wszystko oficjalnie jest wiarygodny(?). No, w końcu kreował(li) na zlecenie, nową historycznie poprawną polską rzeczywistość, taką, jaką chciał Rzym.

    • Polecam książkę T. Jasińskiego „O pochodzeniu Galla Anonima”. Jak Pan przeczyta to z pewnością osoba kronikarza przestanie się Panu mnożyć. O wiarygodności tej kroniki świadczy chociażby to że jest zbieżna z rocznikami i kronikami z tego okresu.

      • Nawet jeśli tylko jeden, to dalej jest to autor anonimowy, a ta forma uprawiania pisarstwa (szczególnie dokumentalnego) nie wzbudza we mnie zaufania, to pole minowe, na którym wielu może wywinąć historycznego orła.

        • Nie bardzo rozumiem. Co jest dla Pana ważniejsze treść czy podpis? Czy oprócz faktu że nie potrafimy zidentyfikować autora kroniki ma Pan inne zastrzeżenia do jej wiarygodności? Poza tym Gall Anonim nie pisał kroniki z intencją żeby było to dzieło dokumentalne. Z tego co pamiętam w kronice nie ma żadnej daty.

          • Tak, tak Wincenty, człowiek wysoce wykształcony bajał i potem się pod tym podpisał! Bardzo logiczne i prawdopodobne! To tak, jakbyś dziś o jakimś profesorze z PAN napisał o jego pracy, ze baja – żenujące! Trochę więcej pokory.

          • … treść czy podpis? Proszę Pana, tego nie można rozdzielać, właśnie wartość tekstu jest określana przez jawność autora. Przez podpis, autor bierze na siebie pełną odpowiedzialność (współcześnie – nawet prawną) za to co napisał – nieważne, czy jest to beletrystyka, czy dokument – ta treść dopiero wtedy nabiera odpowiedniej wagi.
            Tekst opatrzony podpisem typu „Anonim” bądź „Życzliwy” może mieć wartość, co najwyżej plotki, a w przypadku jej ewentualnej szkodliwości ujawniony autor może nawet ponieść za nią również odpowiedzialność karną.
            Ale poruszył Pan inny, ciekawszy wątek „… Gall Anonim nie pisał kroniki z intencją żeby było to dzieło dokumentalne.” Czyżby dla większości naszych historyków, kronikarski fundament wiedzy na temat początków polskiej chrześcijańskiej państwowości był parakroniką, która – krótko mówiąc – nie jest dziełem dokumentalnym? Innymi słowy, to jest sensacja!!
            No i tym sposobem, chyba sam Pan określił wartość treści zawartych w pierwszej polskiej kronice, podpisanej przez niejakiego i ciągle tajemniczego „Galla Anonima”, który chyba od samego początku nie miał zamiaru brać odpowiedzialności za to, co napisał. I aby nie nadwyrężyć swojej zawodowej reputacji przyjął miano „Gall Anonim” (oczywiście jest to moja prywatna, nieudokumentowana, dedukcyjna luźna uwaga:-) )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *