Jak masz mówić słowa głupie…

 

Jest taka scena w „Dniu świra” Marka Koterskiego, kiedy na plaży kobietka jazgocze do swojego mężczyzny i wyrzuca z siebie w przestrzeń słowa z prędkością karabinu maszynowego, a on… hmmm… nie wygląda na szczęśliwego.

 

Jako przedstawicielka bab, czyli połowy ludzkości, z wielkim żalem muszę przyznać rację Koterskiemu. Niestety jest to bardzo trafna obserwacja, a nie wymysł scenarzysty.

Do pracy jeżdżę komunikacją miejską, a że w pociągu spędzam codziennie 40 minut w jedną stronę i tyle samo w drugą, to mam czas na obserwacje bliźnich.

Ktoregoś dnia naprzeciwko mnie i mojego najlepsiejszego małżonka siadła kiedyś para. On zajął miejsce przy oknie. Ona obok. Chyba przeczuwając co będzie się działo biedak wpatrzył się w umykające krajobrazy. Ona zaczęła tokować. Im dłużej gadała, z tym większą uwagą patrzył przez okno. Szczebiotała o rzeczach, które nikogo tak naprawdę nie obchodzą, a przynajmniej mnie i Weba. „Czy ty wiesz jaką Baśka kupiła sobie beznadziejną torebkę do tej boskiej sukienki? No wiesz której – opowiadałam ci przecież.” No i pani gdacząca, ubrana – mówiąc oględnie – bez polotu, trzącha pana w łokieć. Pan (chyba mąż) wybity ze swojej kontemplacji uciekających drzew z błędnym wzrokiem stwierdza na odczepnego: „Tak, masz rację”. Świergotka zadowolona z reakcji lubego raczy go kolejnymi opowieściami. Umęczony gadulstwem żony niezmiennie patrzy w okno nieobecnym wzrokiem. Czasem wezwany do rzeczywistości pokornie potakuje: „Tak kochanie”. Babsztyl zupełnie nie zauważa, że morduje psychicznie męża i dalej nadaje: „No i wiesz, te buty Ulki zupełnie nie pasowały do płaszczyka”. Wzbiera we mnie irytacja. Co mnie oraz – wyraźnie widać – jej męża obchodzą cudze buty?

Kilka dni później miałam nadzieję, że w pociągu odpocznę przed trudnym dniem w pracy. Podrzemię, zbiorę myśli. Jednak vis a vis nas usiadły dwie paniusie w starszym wieku i zaczęły swój świergot. Kiedy już wyżaliły się na cały świat pani w kapelusiku obwieściła: „A ja teraz remont robię. Kupiłam już dębowy parkiet do salonu, a drzwi to bym chciała w szkarłatnym dębie.” Dalej popłynęła opowieść o włoskich kafelkach i meblach z litego drewna na zamówienie. Strzygę uszami i nie nadążam. Przed chwilą ta sama dama biadoliła, że na nic jej nie stać, że ma problem nawet z tym, żeby wykupić leki, a teraz obwieszcza koleżance – i przy okazji wszystkim pasażerom – jak luksusowo się urządza. Zdaje mi się, że dębowy parkiet i włoskie kafelki chyba trochę kosztują. Ech, biedna emerytka… Druga pani przejmuje inicjatywę i plecie słowotokiem o najnowszych newsach z lukrowanych gazetek plotkarskich dla pań. Dowiaduję się, który książę ma grzywkę na lewą stronę i która księżniczka wyszła na miasto w trampkach. Która celebrytka miała zbyt prześwitującą sukienkę na jakiejś gali i który facet znany z tego, że jest znany, za dużo się napił na pokazie mody. No po prostu nie mogłabym żyć bez tej wiedzy.

Po 40 minutach słuchania pleciugowatych bab jestem cholernie zmęczona. Współczuję ich mężom (tak mają mężów, bo zdążyły na nich ponarzekać). To prawdziwi męczennicy słowa.

I dociera do mnie prawdziwy sens pozornie głupiego powiedzonka: „Jak masz mówić słowa głupie lepiej trzymaj język w dupie”. Tak. W przypadku wielu pań byłoby to błogosławieństwo. Ta wymarzona, kojąca cisza… I żeby panowie nie poczuli się idealni – zdarzyło mi się, że w kolejnej podróży zamordował mnie słowotokiem pan, który non stop mielił jęzorem, a jego kolega dzielnie czasami potakiwał i starał się wyglądać na bardzo zainteresowanego opowieścią o tym, że wszystkiemu winni Żydzi, masoni i cykliści.

Do czego zmierzam? Wiem, że wygadanym ludziom jest lżej w życiu niż milczkom. Jednak zbyt duża ilość słów wypowiadanych na minutę może ogłuszyć każdego słuchacza. Jeśli słuchaczem jest mąż – z pewnością znajdzie sobie jakiekolwiek zajęcia poza domem. Byle doznać trochę ciszy lub sensownej rozmowy o czymś istotniejszym niż kiecka celebrytki.

Jeśli masz ochotę – zapisz się na ukazujący się raz w tygodniu newsletter informujący o nowych wpisach na naszym blogu. Wystarczy przysłać e-mail z hasłem NEWSLETTER w tytule na adres: rudaweb.pl@gmail.com

RudaWeb

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *