To lubię – Dead Can Dance

Muzyka oniryczna, przenosząca duszę ponad gówniany świat, przypominająca o źródłach życia. Mi przynosi spokój i siłę. Warto na moment zatrzymać się w biegu przy tych dźwiękach. Uciec od zgiełku życia.

Uwielbiam słuchać tej płyty w samotności, w półmroku, głośno. Wysmakowane dźwięki odganiają wszelkie zmory świata. Zgodnie z tytułem – „Anastasis” – jest dla mnie swego rodzaju zmartwychwstaniem do życia. Wprowadza w trans dyktowany odwiecznym rytmem gwiazd, ziemi, ludzkiego oddechu i bicia serca. Słychać w niej echa dalekiego wschodu, a może majestat gotyckich katedr. Głosy Lisy Gerrard i Brendana Perry koją duszę bądź pobudzają zmysły, w zależności od sytuacji.

Dead Can Dance to kapela brytyjsko-australijska o ciekawym spojrzeniu na world music. Powinna przypaść do gustu lubiącym dark independent. Dźwięki spowija gotycki mrok. „Anastasis” to ich album z 2012 r. Po raz pierwszy usłyszałam tę kapelę w 1985 r., na jednej z pierwszych randek obecnego życia 🙂 i kocham do dzisiaj. Nie tylko tę muzykę 🙂

Zgaście światło, włóżcie słuchawki na uszy i zanurzcie się w dźwiękach…

RudaWeb

Jeden Komentarz

  1. Kto nie wierzy szuka erzacu. Egzotyczna składanka trafia do osób wypierających swoją kulturę. Też lubię tribal a szczególnie drums ale zachowuję swiadomośc że to muzyka w innym kontekście kulturowym i dla innych ludzi, często wyrażająca emocje niedostępne ludziom innych kultur.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *