Czy wiesz co jesz?

skład produktów 2

Chyba coś drgnęło na plus. Może teraz chociaż mniej więcej będziemy wiedzieć co jemy? Kiedyś kupiłam żółty ser, który nie zawierał mleka, ani podpuszczki!

Był tani, ale wyglądał przyzwoicie. „Do pizzuni się nada” – pomyślałam. Kiedy w końcu jakimś cudem znalazłam jego skład, po prostu szczęka mi opadła. No bo jak to? Ser bez mleka? Wszystkie definicje sera jakie znalazłam mówią o tym, że jest to produkt wytwarzany z mleka. Jest ważnym źródłem wapnia, białka i witaminy B12. Jakie wartości może mieć bezmlekowy ser złożony w większości z jakichś chemicznych świństw? Chyba, że jest doprawiany suplementami leków 🙂 O suplementach pisałam tu.

Podobnie rzecz ma się np. z kiełbasą. Jakim cudem kiełbasa kosztująca mniej niż 10 zł za kilogram może być dobra? Otóż nie może być dobra. „Z 2 ton mięsa otrzymuje się około 850 kg wędliny, niestety są nieuczciwi rzeźnicy, którzy z 1 tony mięsa robią nawet… 2 tony wędliny! – mówi właściciel zakładu wędliniarskiego Andrzej Stania” – czytamy na wp.pl  Ludzie kupują, bo nie wiedzą ile w tej „pysznej”, taniej kiełbasce jest pazurów, zmielonych kości i w końcu chemii.

Takie podróbki to zresztą nic nowego. Ludzie mają w sobie coś takiego, że są gotowi nawet truć innych, byle zarobić. Oglądałam ostatnio program dokumentalny o życiu w epoce edwardiańskiej w Wielkiej Brytanii. Świat się wtedy zmieniał dość diametralnie. Zmieniały się też przyzwyczajenia. Przykładem jest chleb. O ile wcześniej wielu piekło go w domu, o tyle w epoce edwardiańskiej coraz częściej tą strawę dnia codziennego kupowano gotową. Z filmu (zaznaczam: dokumentalnego, w którym wypowiadają się historycy) wynikało, że ówcześni nieuczciwi piekarze, by więcej zarobić, zastępowali nawet 1/3 część mąki… gipsem! A robotnicy jedli wtedy naprawdę dużo chleba. Oczywiście odbijało się to na ich zdrowiu, co nie może dziwić. Spróbujmy codziennie jeść gips 🙂 Nie sądzę, żeby ktokolwiek kupował gipsowy chleb, gdyby wiedział o jego składzie.

Dlatego z wielką taką przyjemnością zauważyłam przy okazji zakupów taką oto kartkę, jak na zdjęciu. Nie wiem czy to skutek jakichś przepisów czy dobrej woli właścicieli marketu. Nie zwiedzam sklepów wszystkich sieci – tylko te, co mam po drodze, czyli trzy. No i sklepy osiedlowe. Tak czy owak tylko w Intermarche znalazłam informację o tym, że mogę sprawdzić skład tego, co leży luzem w ladach chłodniczych. A więc – mimo słownego masła maślanego: „skład składników” – wielkie brawa.
FOT: RUDAWEB.PL

RudaWeb

Jeden Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *