Terror obyczaju

tłusty czwartek 2

Jedni okładają się do krwi palmowymi witkami, inni terroryzują bliźnich przymusem jedzenia pączków i picia wódki. Wszystko to w imię tradycji.

W tłusty czwartek poczęstowano mnie pączkiem. „Nie, dziękuję” – powiedziałam. „Odchudzasz się? Jeden nie zaszkodzi” – usłyszałam. Tyle, że ja po prostu akurat w tamtej chwili nie miałam ochoty na pączka. Taka odpowiedź okazała się kompletnie niezrozumiała: „Jak to? Przecież dzisiaj tłusty czwartek”. Znaczy przymus jakiś? Czasem lubię zjeść pączusia, ale wolę tiramisu. I kiedy mam chęć to zjadam spore porcje, bo tak mi się podoba.

Przez cały dzień wszyscy wszystkich dopytywali ile kto zjadł pączków. Zwariować można. To samo pytanie dopadło mnie pod wieczór, kiedy poszłam trochę się puruszać. W szatni znajoma zapytała z grymasem na ustach: „No jak tam? Ile pączków dzisiaj?” Wyznałam ze skruchą, że zjadłam tylko jednego. Znajoma na to z obrzydzeniem: „Ja też jednego. Nie znoszę pączków. Są takie obrzydliwie tłuste”. „To po co jadłaś?” – dopytywałam. „No wiesz, w pracy częstowali, a panuje taki zamordyzm, że nie sposób odmówić”. Znaczy jednak przymus.

Podobnie ma się rzecz z piciem. Nie żebym nie lubiła wypić, jednak kiedy ktoś na widok butelki zbliżającej się do kieliszka mówi „Nie, dziękuję”, zawsze wywołuje zdziwienie, szok, niedowierzanie. „Chory jesteś? To kieliszeczek dla zdrowia”. I znów terror, no bo jak można nie lubić wódki lub nie mieć akurat ochoty na kieliszek?

Obejrzałam dzisiaj odcinek serialu „Odyseja smaku”. Było o przyprawach stosowanych nie tylko w kuchni. Gdzieś na krańcu świata jest taki obyczaj, że raz w roku mężczyźni ustawiają się w szpaler i w parach okładają się z całej siły palmowymi witkami. Po takiej „rozrywce” cały tors jest wręcz posiekany. Ciało spływa krwią. Tu czas na przyprawy: rany naciera się oliwą z kurkumą i innymi specyfikami. Starszy mężczyzna opowiadał przed kamerą, że bierze w tym udział od czterdziestu lat. Plecy, brzuch, klatkę piersiową miał całe pokryte bliznami. Przyznał, że to bardzo bolesny obyczaj: „Ale co zrobić? Taka tradycja” – podsumował.

Z mojego punktu widzenia to bezsensowny obyczaj, ale widać to dopiero wtedy, kiedy spojrzymy na to siekanie ciała z boku, z dystansu. Podobnie bezsensowne jest wpychanie pączków i wlewanie wódki tym, którzy nie mają na to ochoty.
FOT: RUDAWEB.PL

RudaWeb

Jeden Komentarz

  1. Obyczaje „dzikich” zawsze mają głębszy sens. Obyczaj alkoholowy to zabory i komuna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *