Zemsta odśnieżacza

odśnieżanie 2

Biały puch w końcu spadł z nieba i przypomniał, że mamy zimę. Niestety białe krajobrazy nie na wszystkich dobrze podziałały. Być może nawet niektórym zamarzły mózgi.

Wczoraj, przedzierając się przez nieodśnieżone chodniki, doczłapaliśmy do podmiejskiej kolejki. Fakt, że rano, w dniu pierwszych, większych opadów śniegu, chodniki przy prywatnych posesjach były nieodśnieżone mogę zrozumieć. Gospodarzom chyba musiałyby się przyśnić śnieżne kataklizmy, żeby wstali wcześniej i chwycili za łopaty. Jeśli sen mieli spokojny – skąd mieli wiedzieć, że trzeba wyskakiwać z łóżka?
Jedziemy więc do pracy. W końcu czas wyturlać się z cieplutkiego pociągu. Wysiadamy i widzimy taki oto widok, jak na zdjęciu powyżej. No cud, miód po prostu. Odśnieżone schody!!! Tylko ta śnieżna pierzynka po prawej mi nie pasuje. No bo jak to? Jak zima to rodzice mają wnosić wózki z dziećmi zamiast wjechać? A może trzeba ich zamknąć w domach, żeby nie pałętali się bez sensu? A może pan (pani) odśnieżacz nie znosi bachorów i to taka jego cicha zemsta na dzidziatych i ich opiekunach?
Po iluś tam godzinach wytężonej pracy w końcu wracamy do domu. Stoimy na wiadukcie przy tych samych schodach. Do kolejki jeszcze kilka minut, więc palimy sobie fajeczki. Na schodach uwija się pan w roboczym ubraniu. Jak siewca, idąc rytmicznie i bujając się raz w prawo, raz w lewo, posypuje je solą. Pomijam wątek ekologiczny, bo w tej opowieści nie o to chodzi. Kiedy doszedł na górę spojrzał na nas i zagaił wskazując na wciąż leżącą śnieżną górkę z boku schodów: „No co za cymbał tak to odśnieżył. Nie mógł rzucać śniegu na drugą stronę schodów? Co te ludziska z wózkami mają teraz zrobić? No jak ja mam o tej porze to uporządkować? Przecież musiałbym zrzucać ludziom śnieg na głowy. Ech… Kretyn jakiś”. „Fakt, kredyt-cymbał” – potwierdziliśmy. Nie wiemy, czy pan odśnieżacz współczulny wrócił na te schody w nocy, czy krasnoludki się zlitowały, ale nazajutrz w końcu było jak należy.
odśnieżanie 3Sytuacja wydaje się bzdurna. Taka błahostka być może. Jednak życie składa się z drobiazgów. Irytujących, wkurzających, bez sensu utrudniających innym prozę życia, ale również tych pozytywnych, z których można czerpać wewnętrzną energię. Tym razem był to drobiazg z pierwszej kategorii.

 

Tak przy okazji. Niedawno w mieście w którym śpimy (bo nasze życie toczy się gdzie indziej) odmalowano fragment tunelu prowadzącego z dworca na peron. Malowanie było niezbędne mimo, że dwa lata temu tunel został gruntownie odnowiony. „Fachowcy” tak się wtedy postarali, że już kilka miesięcy później śpieszących na pociąg straszyła odłażąca ze ścian farba. No i przyszli kolejni pracusie. Pomalowali od nowa ściany. Zrobili nawet więcej. Żeby ludziska zauważyli gdzie schody się kończą, pomalowali na żółto krawędzie stopni. No mistrzowie po prostu, bądź bardzo oszczędzający na farbie, bo rzadziuśka żółć spływała po schodkach, a nazajutrz sporą jej część pasażerowie zabrali na podeszwach do pociągu lub do domu. No ale za robotę skasowali. Całkiem jak pan pierwszy odśnieżacz…
odśnieżanie 4
FOT: RUDAWEB.PL

RudaWeb

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *